To była już ósma edycja festiwalu Off Camera, a nie jest łatwo utrzymać się na rynku, znajdować sponsorów, wyłuskiwać ze światowej produkcji najciekawsze pozycje. I dopiero ósma, bo na tle innych renomowanych festiwali to niewiele.
W tak krótkim czasie krakowska impreza zdążyła wszakże okrzepnąć i pięknie się rozwinąć. Do Krakowa coraz chętniej przyjeżdżają sławy filmowego świata.
Jednak o poziomie każdego festiwalu decyduje przede wszystkim wybór filmów, a ten na PKO Off Camera jest wyjątkowo trafny. Dziesięć pozycji zaprezentowanych w konkursie głównym to wielkie osiągnięcia niezależnego kina, jury obradujące pod przewodnictwem Sławomira Idziaka nie miało łatwego zadania.
Życie pod wulkanem
Tegoroczny zwycięzca – gwatemalski „Ixcanul" („Wulkan") Jayro Bustamante – jest głęboko osadzony w tradycji południowoamerykańskiej. 17-letnia bohaterka i jej matka należą do plemienia Majów Kaqchikel. Żyją u podnóża aktywnego wulkanu, który wyznacza rytm funkcjonowania całej społeczności. Ale muszą się zmierzyć z poważnymi problemami, gdy chłopak, z którym dziewczyna zachodzi w ciążę, zostawia ją i wyjeżdża do Stanów.
Reżyser pokazuje świat, który rzadko trafia do kina. Wieś pozbawioną wody, elektryczności. Ludzi wykorzystywanych jako najtańsza siła robocza na plantacjach kawy, niepotrafiących czytać i pisać, mówiących nie po hiszpańsku, lecz w narzeczu Majów. Zawieszonych między wiernością tradycji a tęsknotą za nowoczesnością, między wiejskimi zabobonami a bezwzględnością miasta.
Nagrodzony „Wulkan" jest też opowieścią o relacjach matki i córki, które debiutant Bustamante potrafi obserwować z dużą przenikliwością i delikatnością.
Nagroda Fipresci przypadła „Sworn Virgin", gdzie Laura Bispuri, zafascynowana kultywowanym do dziś w niektórych rejonach Albanii zwyczajem sięgającym XV wieku, stawia pytania o tożsamość: płciową, seksualną, emocjonalną. Film wpisuje się w tak dzisiaj ważną dyskusję genderową.