Szanowny Panie Prezesie,
Powiedział Pan niedawno, iż projekt „Szkoła z TVP” umożliwia pokazanie, że TVP jest Spółką nowoczesną i dynamiczną, która w szybkim tempie odpowiada na społeczne oczekiwania i wychodzi naprzeciw wyzwaniom. Pochwalił się Pan również, że zaangażowanie pracowników Telewizji Polskiej połączone z wkładem merytorycznym Ministerstwa Edukacji Narodowej zapewni uczniom edukację na najwyższym możliwym w tych warunkach poziomie.
Gdy poziom telewizyjnych lekcji spotkał się z szeroką krytyką, biuro prasowe TVP zaatakowało tych, który ośmielili się lekcje skrytykować, a jednocześnie - rzekomo broniąc nauczycieli, którzy podjęli się lekcje prowadzić – ich właśnie obarczyła faktyczną odpowiedzialnością za to, co można zobaczyć na ekranie. To wyjątkowo nieuczciwe.
Po pierwsze: każdy występ przed kamerą wymaga odpowiedniego przygotowania, oswojenia z kamerą, prób i treningów. Nie jest łatwo, nawet najlepiej przygotowanym merytorycznie osobom, pokonać związany z tym stres. Postawienie przed kamerą, bez odpowiedniego wsparcia, osób kompletnie do tego nieprzygotowanych i nieświadomych niebezpieczeństw to po prostu działanie nieuczciwe. Każda audycje ma swoich redaktorów, wydawców. Gdzie byli pozwalając na emisję tych nieszczęsnych lekcji? Rozumiem presję czasu, ale nie usprawiedliwia ona całkowitego braku odpowiedzialności. Gdzie zaangażowanie pracowników TVP, którym się Pan chwalił?
I po drugie: lekcje w TVP pokazały anachronizm wyobrażeń o szkole. Szkoła w TVP to najczęściej nauczyciel, kreda i tablica plus niezrozumiałe definicje. Do tego sprowadzała się nawet lekcja z geografii na temat turystyki. A przecież wykorzystując bogate zbiory archiwalne, choćby starą „Sondę” i nową „Sondę 2”, gawędy o sztuce prof. Wiktora Zina czy o muzyce Henryka Czyża, współpracującego ze zmarłym niedawno Krzysztofem Pendereckim, filmy przyrodnicze i historyczne, można przygotować lekcje będące jednocześnie ciekawymi audycjami telewizyjnymi. Podstawa programowa na pewno temu nie przeszkadza.