O pomyśle zwiększenia subwencji poinformował w Radiu ZET wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski, tłumacząc, że obecnie trwają na ten temat ustalenia z Ministerstwem Finansów. – Potem będą także rozmowy z samorządowcami – zapewniał.
Ale choć nie ma jeszcze konkretów, samorządy już podnoszą alarm, że planowana przez resort kwota jest zbyt niska. – Za 416 zł miesięcznie nie da się zorganizować grupy przedszkolnej dla dzieci z Ukrainy. To przecież m.in. koszty wyżywienia, ale także opłaty stałe związane z utrzymaniem placówki, zatrudnieniem nauczycieli czy asystentów kulturowych – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. – Z naszych wyliczeń wynika, że potrzebujemy mniej więcej 800 zł miesięcznie – dodaje.
Czytaj więcej
Przez brak PESEL uchodźcy tracą prawo do 500+ i innych świadczeń za marzec. Warto to zmienić.
Jak poinformował we wtorek podczas konferencji prasowej minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, w przedszkolach jest już 22–23 tys. dzieci z Ukrainy. Dodatkowe 95–100 tys. chodzi do szkół podstawowych, pozostali – do średnich. Zaledwie co piąty mały uchodźca trafił do klasy przygotowawczej, do której według zaleceń resortu edukacji ma chodzić większość uchodźców. To rozwiązanie zapewnia im ok. sześć godzin nauki języka polskiego w tygodniu.
Problem jednak w tym, że w szkołach w dużych miastach, jak Warszawa czy Kraków, kończy się już miejsce i trudno jest zarówno przyjmować dzieci do już istniejących klas, jak i tworzyć nowe oddziały. – Ministerstwo ma propozycję tworzenia oddziałów przygotowawczych w budynkach, które nie należą dziś do infrastruktury szkolnej – mówi Czarnek. Podaje też przykład infrastruktury Alior Banku, gdzie takie oddziały miałyby funkcjonować.