Szczególnie wyróżnił się 21-letni Damian Durkacz, nasza nadzieja na igrzyska w Tokio. Pięściarz z Knurowa jest już trzykrotnym mistrzem Polski seniorów i tylko jedna wygrana walka dzieli go od udziału w olimpijskim turnieju.
Durkacz pokonał po wyrównanej walce Rosjanina Aleksieja Mazura, rewanżując mu się za porażkę sprzed dwóch lat. Wicemistrz Rosji jest mańkutem, tak jak Węgier Milan Fodor, z którym Durkaczowi przyjdzie bić się o igrzyska, jeśli zaplanowany na koniec kwietnia turniej kwalifikacyjny w Londynie, przerwany z powodu pandemii, zostanie dokończony.
Jednym z polskich talentów jest też 21-letni, mierzący 202 cm i mający ormiańskie pochodzenie, Oskar Safarian. Został wprawdzie uznany za pokonanego w starciu z mistrzem Czech Martinem Pincem, ale z powodzeniem można było dać wygraną dwukrotnemu mistrzowi Polski w wadze superciężkiej (plus 91 kg). Wygląda na to, że trener Polaków, Walery Korniłow, da Safarianowi szansę w kwalifikacjach olimpijskich.
Bliski wygranej z Rosjaninem Wsiewołodem Szumkowem był Paweł Brach (57 kg), kolejny młody wilczek w drużynie Korniłowa. Egzamin w Lublinie zdał też aktualny mistrz Polski wagi półciężkiej (81 kg) Daniel Adamiec, który pewnie pokonał Stivena Aasa z Estonii.
Ale prawdziwie mistrzowskiego blasku imprezie organizowanej przez Polski Związek Bokserski i Suzuki Motor Poland dodali Rosjanie, szczególnie mistrz świata wagi średniej (75 kg), urodzony na Krymie, 25-letni Gleb Bakszi, który zdeklasował Litwina Vitautasa Balsisa. Takich jak Bakszi czy jego rodak Gabił Mamiedow (63 kg) ogląda się z wielką przyjemnością, przypominają się stare, dobre czasy olimpijskiego boksu i wielkie gwiazdy zza naszej wschodniej granicy. Bywało, że Polacy byli od nich lepsi, ale to było dawno, dziś różnica na korzyść dawnej radzieckiej szkoły boksu jest wyraźna.