15 walk, wszystkie wygrane, w tym 14 przed czasem. Taki jest bilans zawodowej kariery Różańskiego, który jak skromnie przyznał, jeszcze kilka lat temu nawet nie marzył, że taki scenariusz jest możliwy. We wrześniu 2016 roku, gdy Krzysztof Głowacki, ostatni polski mistrz świata, tracił w Gdańsku pas WBO w wadze junior ciężkiej, przegrywając z Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem, on miał już 30 lat i zaledwie trzy stoczone walki na zawodowych ringach.
Teraz, po błyskawicznym zwycięstwie w Jasionce, zielony pas organizacji WBC, w nowej kategorii bridger (101, 6 kg), należy do niego. A 32-letni Babić zapewne długo nie zapomni tego, co zdarzyło się pod Rzeszowem.
Skazani na bójkę – tak mówiono przed mistrzowską walką o Różańskim i Babiciu. Niepokonany Chorwat był przekonany, że szybko znokautuje Różańskiego. Przygotowywał się do tej walki w Dubaju pod okiem nowego, amerykańskiego trenera, Anthony’ego Wilsona, miał za sobą sparingi z czołowymi pięściarzami wagi ciężkiej. Jego menedżerem jest do niedawna jeszcze należący do czołówki najcięższej kategorii Dillian Whyte, który mu towarzyszył w Jasionce.
Czytaj więcej
Międzynarodowa Federacja Bokserska (IBA) kusi nagrodami i tworzy alternatywną rzeczywistość, ale naiwnych jest coraz mniej. Jej szef Umar Kremlow szkodzi swojej dyscyplinie.
Alen Babić był niezłym amatorem, stoczył prawie 100 walk, wygrywał mistrzostwa Chorwacji, był uczestnikiem mistrzostw Europy. A w zawodowej karierze 10 z 11 pojedynków zakończył przed czasem. Co więcej, chwalił się, że porażki nie zaznał też w ulicznych wojnach, których w jego burzliwym życiu nie brakowało. I zapewniał, że jeśli przegra w sobotni wieczór, to kończy z boksem, ale już zmienił zdanie.