Do Ukraińca należą pasy IBF, WBA, WBO i magazynu „The Ring”, a ten zielony organizacji WBC ma „Król Cyganów”, czyli Tyson Fury. Jeszcze nie tak dawno marzeniem była jego walka z Anthonym Joshuą, kiedy ten był w posiadaniu tytułów, które odebrał mu Usyk. Co więcej taka walka była o krok od realizacji, ale sądowe pierwszeństwo uzyskał wtedy Deontay Wilder i to on bił się z Furym.
Joshua, już były mistrz, jest w bardzo trudnej sytuacji. Po drugiej porażce z Usykiem musi staranie dobierać rywali, by wrócić na ścieżkę zwycięstw, które znów pozwolą mu walczyć o najwyższe cele.
Anthony Joshua poczuł na własnej skórze, jak ciężko walczyć z Usykiem
Teraz w wadze ciężkiej liczą się tylko Fury i Usyk, pozostali muszą cierpliwie czekać na swoją szansę. Jeśli bowiem nie dojdzie do bitwy o wszystkie pasy, czego nie można wykluczyć, to dla czekających w kolejce otworzą się ciekawe możliwości.
Na razie jednak wiele wskazuje na to, że obu niepokonanych mistrzów wagi ciężkiej gościć będzie Arabia Saudyjska. A to oznacza, że Fury i Usyk zarobią krocie, co najmniej po kilkadziesiąt milionów dolarów. Faworytem będzie mierzący 206 cm „Król Cyganów”, ale niższy o kilkanaście centymetrów Usyk (190 cm) nie stoi na straconej pozycji, ma przecież mocne argumenty (technika, szybkość, kondycja, odwrotna pozycja), które mogą sprawić kłopoty Tysonowi.