Trudno sobie wyobrazić olimpijskie święto bez boksu. Od 1904 roku tylko w Sztokholmie (1914) zabrakło pięściarzy, a w budzących wielkie zainteresowanie turniejach brały udział największe gwiazdy zawodowego boksu, stając najczęściej na najwyższym stopniu podium.
Floyd Patterson, Muhammad Ali, Joe Frazier, George Foreman, Leon Spinks czy Anthony Joshua wygrywali igrzyska, a później zostawali zawodowymi mistrzami świata wagi ciężkiej. Z niektórymi z nich walczyli Polacy. Z Alim, wtedy jeszcze 18-letnim Cassiusem Clayem, w finale igrzysk w Rzymie nieskutecznie bił się o zwycięstwo Zbigniew Pietrzykowski, z Foremanem w Meksyku bliski sukcesu był Lucjan Trela, z Leonem Spinksem w Montrealu przegrał nieznacznie Janusz Gortat, który wcześniej pokonał starszego z braci Spinksów na warszawskim Torwarze.
Czytaj więcej
Nie będzie nowych wyborów na szefa Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego. To problem dla dyscypliny, która może zniknąć z igrzysk.
Wiele olimpijskich turniejów przeszło do legendy. Początkowo dominowali w nich Amerykanie i Anglicy, później do rywalizacji o medale włączyli się pięściarze Europy Wschodniej, na czele ze Związkiem Radzieckim. Piękne dni mieli też Polacy, szczególnie chłopcy Feliksa Stamma: siedem medali w Rzymie, siedem w Tokio, w tym trzy złote – Józefa Grudnia, Jerzego Kuleja i Mariana Kasprzyka, który walcząc ze złamanym palcem, pokonał reprezentanta ZSRR Ricardasa Tamulisa, zrobiły na wszystkich ogromne wrażenie.
Ale najwięcej w układzie sił zmienili Kubańczycy – od 1972 roku (Monachium), jeśli już brali udział w igrzyskach, to w nich rządzili. Teofilo Stevenson i Felix Savon trzykrotnie stawali na najwyższym stopniu podium, podobnie jak Węgier Laszlo Papp kilka dekad wcześniej. Gdyby uciekli z Kuby i podpisali zawodowe kontrakty, byliby mistrzami i milionerami, ale zostali u boku Fidela Castro. Inni nie byli już tak wierni.