Szejkowie z Arabii Saudyjskiej zapłacili za prawo zorganizowania tej walki 80 mln dolarów i zobaczyliśmy w Dżeddzie świetne widowisko. W starciu dwóch mistrzów olimpijskich z Londynu (2012) znów lepszy był 35-letni Ukrainiec, choć tym razem jego zwycięstwo nie było jednogłośne. Jeden z sędziów, Amerykanin Glen Feldman, wypunktował bowiem wygraną Brytyjczyka 115:113.
Spotkało się to z powszechnym oburzeniem, bo Joshua mimo lepszej postawy niż w pierwszej walce nie zasłużył na zwycięstwo. Na szczęście jego rodak Steve Gray oraz ukraiński sędzia Wiktor Fieseczko stanęli na wysokości zadania. Ich punktacja – 115:113 i 116:112 oddaje przebieg wydarzeń w ringu.
Joshua nie rozumie
Kiedy dziesięć lat temu Joshua i Usyk wygrywali igrzyska w Londynie nie zakładano, że kiedyś spotkają się w ringu. Blisko dwumetrowy syn nigeryjskich emigrantów zdobył dla Wielkiej Brytanii złoty medal w wadze superciężkiej, a Usyk w kategorii ciężkiej, wcześniej walcząc w jeszcze niższych wagach, więc prawdopodobieństwo, że pewnego dnia zobaczymy go w najcięższej kategorii było niewielkie.Dziś, gdy Ukrainiec znów pokonał Joshuę, mało kto jednak o tym pamięta.
Dla rozczarowanego porażką Anglika też jest to niezrozumiałe. – Jestem większy, silniejszy, mam charakter do walki, ale to ty jesteś zwycięzcą – mówił Joshua do Usyka zaraz po ogłoszeniu werdyktu, jakby nie wierzył w to, co się stało. Później mówił długo, chwilami bez ładu i składu, tak jakby to on wygrał i szczęśliwy fetował sukces, ale tak naprawdę tylko się tłumaczył i podkreślał wielkość Usyka.
Kiedy 11 miesięcy temu wychodzili do ringu na stadionie Tottenhamu w Londynie, faworytem był Joshua, mistrz organizacji IBF, WBA, WBO, a większość ekspertów przekonywała, że rozmiar jednak ma znaczenie, więc mniejszy i lżejszy Usyk nie ma szans.