31-letni rudowłosy Meksykanin tytuły zdobywał już w czterech wagach: junior średniej, średniej, półciężkiej i superśredniej, gdzie ostatnio zunifikował wszystkie pasy. Jest jednak jak mistrzowie sprzed lat – wciąż chce się sprawdzać, więc teraz stawi czoła czempionowi wagi półciężkiej.
Alvarez spróbuje jeszcze raz udowodnić, że najlepsi pięściarze tej kategorii także powinni się go bać. Trzy lata temu znokautował przecież mocno bijącego Rosjanina Siergieja Kowaliowa i odebrał mu pas organizacji WBO.
Teraz, w czasie meksykańskiego święta Cinco de Mayo, na jego drodze stanie mistrz WBA, niepokonany na zawodowych ringach Biwoł (19-0, 11 KO).
Być jak Jackie Chan
Urodzony 18 grudnia 1990 roku w Kirgistanie (a właściwie jeszcze w Kirgizji wchodzącej w skład Związku Radzieckiego), dziś obywatel Rosji, wierzy, że jest w stanie pokonać pięć miesięcy starszego Alvareza.
– Może nie jestem najsilniejszy ani najszybszy, ale mam wystarczające umiejętności, by z nim powalczyć o zwycięstwo. Jeśli stajesz do walki z kimś takim jak Canelo, musisz być skoncentrowany od pierwszej do ostatniej rundy. Każdy popełnia błędy, Alvarez również, i moim zadaniem będzie je wykorzystać – mówi Biwoł przed sobotnim pojedynkiem z liderem rankingu bez podziału na kategorie, najlepiej opłacanym pięściarzem na świecie.