Pochodzący z Radomia Cieślak bił się już o mistrzowski pas, tyle że innej organizacji, WBC, dwa lata temu w Kinszasie, i przegrał po dobrej walce z miejscowym czempionem, Ilungą Makabu. Teraz znajdzie się w podobnej sytuacji, też będzie walczył na obcej ziemi, i też z miejscowym faworytem mającym wielkie aspiracje.
Trzy lata młodszy od Polaka Okolie, syn nigeryjskich emigrantów, chce zunifikować wszystkie pasy w wadze junior ciężkiej, a później rzucić wyzwanie najlepszym w najcięższej kategorii. I jest w stanie tego dokonać.
Niepokonany Anglik (17 zwycięstw, 13 przed czasem) ma znakomite warunki fizyczne (196 cm wzrostu i 210 cm zasięgu ramion), nokautujące uderzenie w obu rąk i z walki na walkę rosnące umiejętności. Ale w starciu z Cieślakiem wcale nie będzie zdecydowanym faworytem, choć bukmacherzy nie dają naszemu pięściarzowi większych szans. Polak jest wysoki (190 cm), ma niewiele mniejszy zasięg ramion (201 cm), też bije mocno i większość walk wygrywa przed czasem. Ostatni pojedynek, w maju ubiegłego roku, z Rosjaninem Jurijem Kaszyńskim w Warszawie, rozstrzygnął błyskawicznie, już w pierwszej rundzie.
Lawrence Okolie musi się więc mieć na baczności. Cieślak jeszcze nikomu nie dał się zdominować, Anglik też może się na nim potknąć, tym bardziej, że z nikim tak silnym i twardym jeszcze na zawodowych ringach nie walczył.
Owszem, mistrzowski tytuł zdobył nokautując rok temu byłego czempiona tej kategorii, Krzysztofa Głowackiego, ale warto pamiętać, że Polak przeszedł wcześniej zakażenie koronawirusem i w niczym nie przypominał pięściarza, który kilka lat wcześniej zdemolował Marco Hucka.