W Paryżu (4–8 czerwca) zostanie dokończony turniej europejski, który rozpoczął się ponad rok temu w Londynie, a przerwany został z powodu koronawirusa. Stolica Francji będzie ostatnią okazją dla pięściarzy z Europy, by w ringu wywalczyć kwalifikację olimpijską. Później tylko wysokie miejsce w rankingu pozwoli uzyskać bilet do Tokio.
Z Polaków szansę na olimpijski występ mają jeszcze tylko Damian Durkacz (63 kg) i Adam Kulik (plus 91 kg). Ten pierwszy potrzebuje do awansu jednej wygranej, jego rywalem w Paryżu będzie leworęczny Węgier Milan Fodor. Awans olimpijski Adama Kulika byłby niespodzianką, ostatnimi czasy częściej bowiem przegrywa, niż wygrywa, i nie brakowało głosów, że być może zastąpi go znacznie młodszy Oskar Safaryan, dwukrotny mistrz Polski tej kategorii, ale chyba już za późno, by taką decyzję podjąć.
Kobiety mają większe szanse, by polecieć do Japonii. Najbliżej awansu jest złota medalistka II Igrzysk Europejskich w wadze półśredniej (69 kg) Karolina Koszewska, ale pozostałe Polki (Sandra Drabik, Sandra Kruk, Aneta Rygielska i Elżbieta Wójcik) też są w dobrej sytuacji. Gdyby jednak powinęła im się noga, to Koszewskiej, Drabik i Wójcik może jeszcze pomóc solidna pozycja w rankingu.
W kategorii superciężkiej jest dwóch poważnych kandydatów do złotego medalu w Tokio: 2-metrowy, 26-letni Uzbek Bachodir Dżałołow (8-0, 8 KO) i 22-letni Australijczyk Justis Huni (3-0, 3 KO). Dżałołow – brązowy medalista mistrzostw świata 2015 i złoty z roku 2019 – ostatni pojedynek stoczył w kwietniu. Huni to mistrz świata młodzieżowców (2016) i brązowy medalista MŚ seniorów (2019). Już w drugiej zawodowej walce został mistrzem Australii i zamierza przed igrzyskami walczyć jeszcze dwa razy, w maju i czerwcu.
Tym razem mało mówi się o udziale zawodowców w turnieju olimpijskim. Bardzo głośno było o tym przed Rio, a później okazało się, że ci, którzy wywalczyli kwalifikacje, nie odegrali w igrzyskach większej roli. Tym razem może być inaczej, choć tych, którzy karierę zawodową łączą na razie z amatorską, nie ma wielu.