Rok 2017 w boksie. Stadiony za małe dla najlepszych

Terence Crawford zunifikował tytuły w wadze junior półśredniej i był najlepszym zawodowym pięściarzem roku 2017.

Aktualizacja: 01.01.2018 20:43 Publikacja: 01.01.2018 17:45

Terence Crawford w zwycięskiej walce z Ukraińcem Wiktorem Postołem w Las Vegas

Terence Crawford w zwycięskiej walce z Ukraińcem Wiktorem Postołem w Las Vegas

Foto: afp/getty images, STEVE MARCUS

A konkurencję Amerykanin miał niezwykłą. Ukrainiec Wasyl Łomaczenko deklasuje jednego rywala za drugim, demonstrując kosmiczne wprost umiejętności. Nawet taki arcymistrz jak Kubańczyk Guillermo Rigondeaux, podwójny złoty medalista olimpijski (podobnie jak Łomaczenko), wolał się poddać, niż zostać znokautowany.

Na wielkie słowa uznania zasługuje Anthony Joshua, który na oczach 90 tysięcy widzów wygrał przed czasem z Władimirem Kliczką, broniąc należących do niego dwóch (IBF, WBA) mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej.

A są jeszcze Giennadij Gołowkin i Saul Alvarez, którzy stoczyli znakomitą remisową walkę o prymat w wadze średniej, czy Andre Ward, który w rewanżu zmusił do poddania Siergieja Kowaliowa, broniąc trzech mistrzowskich pasów w kategorii półciężkiej. Ostatni amerykański złoty medalista olimpijski (Ateny 2004) odszedł po tym zwycięstwie na sportową emeryturę, ale być może wróci, co nie byłoby niczym niezwykłym w tym sporcie.

Modelowy atleta

2017 rok był dla zawodowego boksu wyjątkowo szczodry. Nie brakowało walk na najwyższym poziomie, stadiony i wielkie hale były pełne, bo wciąż są mistrzowie o wielkiej sile przyciągania.

Największą ma dziś Anthony Joshua, modelowy atleta. Gdyby na Wyspach Brytyjskich były stadiony mogące pomieścić 200 tysięcy ludzi, też byłyby pełne, gdy walczy. Złoty medalista igrzysk w Londynie (2012) idzie przebojem przez zawodowe ringi: 20 walk, wszystkie wygrane przez nokaut. W starciu z Władimirem Kliczką leżał na deskach, był bliski porażki przed czasem, ale pokazał charakter i umiejętności w najtrudniejszych dla siebie chwilach i wyszedł z tej batalii zwycięsko.

W nadchodzącym roku, jeśli pokona innych mistrzów tej kategorii, Nowozelandczyka Josepha Parkera (WBO) i Amerykanina Deontaya Wildera (WBC), może zostać najlepszym bez podziału na kategorie. Chyba że Łomaczenko przejdzie do wagi lekkiej i zdobędzie trzeci mistrzowski pas.

Na pewno go na to stać, jest wybitnym pięściarzem, dwukrotnym mistrzem olimpijskim, który na amatorskich ringach wygrał 396 walk, a przegrał tylko jedną. Jako zawodowiec potrzebował zaledwie siedmiu pojedynków, by zdobyć tytuły w wagach piórkowej i superpiórkowej, czego nikt przed nim nie dokonał.

Historyczny wyczyn

Ale „Czarodzieja" Crawforda stać na podobny wyczyn. W tym roku najpierw zmusił do poddania Felixa Diaza, mistrza olimpijskiego z Pekinu, a następnie zmierzył się w unifikacyjnym pojedynku z Namibijczykiem Juliusem Indongo, którego znokautował w trzecim starciu. Stawką były wszystkie cztery mistrzowskie pasy (WBC,WBA, IBF, WBO), dwa należące do Indongo, a dwa do Crawforda, który już oddał te tytuły i poszedł wagę wyżej, do półśredniej.

Warto jednak podkreślić znaczenie tego, co zrobił. Przed nim dokonali tej sztuki jedynie Bernard Hopkins, nokautując w 2004 roku Oscara De La Hoyę, oraz Jermain Taylor, który kilkanaście miesięcy później, stosunkiem głosów 2:1, pokonał Hopkinsa, odbierając mu wszystkie tytuły.

Przed rokiem na pierwszym miejscu w swoim rankingu postawiłem Łomaczenkę, teraz Crawforda, właśnie dlatego, że dokonał tego historycznego unifikacyjnego wyczynu.

Co do tego, że obaj są wybitni i zjawiskowi, nie mam wątpliwości, oglądanie ich w ringu jest czystą przyjemnością, ale o takiej popularności jak Joshua mogą tylko marzyć. To Joshua stoczył walkę roku, to on może ten wyczyn powtórzyć, jeśli dojdzie do jego starcia z Wilderem, choć chyba większe szanse, by wygrać taką rywalizację, mają Gołowkin z Alvarezem w rewanżowym pojedynku.

Nieoczekiwanych rozstrzygnięć w kończącym się roku też było sporo: z Jeffem Hornem przegrał w Australii filipiński senator Manny Pacquiao (werdykt wątpliwy), tracąc tytuł w wadze półśredniej, klęski na własnym terenie doznał mistrz wagi superśredniej Anglik James DeGale w starciu ze znacznie niżej notowanym Amerykaninem Calebem Truaxem.

No i były dwie porażki bohatera Nikaragui Romana „Chocolatito" Gonzaleza z Tajem Srisaketem Sor Rungvisaiem, który odebrał mu pas WBC w wadze supermuszej.

Ta pierwsza, punktowa, raczej niezasłużona, ale druga bardzo bolesna, przez nokaut, stawiająca pod znakiem zapytania dalszą karierę jeszcze nie tak dawno najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie. I chyba Gonzalez był największym przegranym w 2017 roku.

Główne role nie dla Polaków

Krzysztof Głowacki, ostatni polski mistrz świata, wciąż czeka na kolejną szansę. Zabrakło dla niego miejsca w dobrze płatnym turnieju World Boxing Super Series, który w maju wyłoni króla wagi junior ciężkiej.

Wiemy już, że w półfinale zabraknie też Krzysztofa Włodarczyka, który odpadł z rywalizacji po przegranej przez nokaut z Rosjaninem Muratem Gassijewem w Newark, w walce o pas IBF, który kiedyś był w jego posiadaniu.

Miniony rok nie był też szczęśliwy dla Artura Szpilki. Porażka przed czasem z mieszkającym w Nowym Jorku Adamem Kownackim była podwójnym nokautem, na jego ciele i psychice. Teraz Szpilka coraz częściej mówi o MMA, a na czołową postać polskiej wagi ciężkiej wyrasta Kownacki, który kolejny pojedynek stoczy 20 stycznia na Brooklynie. W kraju zobaczymy go prawdopodobnie wiosną na Polsat Boxing Night.

W tej kategorii ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze Izu Ugonoh oraz Mariusz Wach, a 41-letni Tomasz Adamek, wciąż popularny i w niezłej formie, też ma swoje plany.

Niewątpliwie najcenniejsze zwycięstwo w 2017 roku odniósł Maciej Sulęcki, dziś pierwszy w rankingu organizacji WBC wagi junior średniej. Wychowanek warszawskiej Gwardii pokonał w Newark byłego mistrza świata amatorów i zawodowców, Niemca Jacka Culcaya i otworzył sobie drzwi do pojedynku o tytuł. Wcześniej jednak zapewne przyjdzie mu się spotkać z urodzonym w Armenii Vanesem Martirosjanem w ostatecznym eliminatorze.

Miejmy nadzieję, że nadchodzący rok będzie dla polskiego zawodowego boksu znacznie lepszy od tego, który właśnie się skończył.

A konkurencję Amerykanin miał niezwykłą. Ukrainiec Wasyl Łomaczenko deklasuje jednego rywala za drugim, demonstrując kosmiczne wprost umiejętności. Nawet taki arcymistrz jak Kubańczyk Guillermo Rigondeaux, podwójny złoty medalista olimpijski (podobnie jak Łomaczenko), wolał się poddać, niż zostać znokautowany.

Na wielkie słowa uznania zasługuje Anthony Joshua, który na oczach 90 tysięcy widzów wygrał przed czasem z Władimirem Kliczką, broniąc należących do niego dwóch (IBF, WBA) mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja