– W przypadku Grupy BNP Paribas jest to zgodne z naszymi wartościami. Dbanie o planetę, wspieranie zrównoważonego rozwoju i finansowanie w tym duchu mamy w naszym DNA oraz naszej strategii. Stoją też za tym i pragmatyczne przesłanki, bo w dłuższym okresie portfel klientów, którzy będą cechowali się wysokim ryzykiem ESG, będzie dużo bardziej ryzykowny. Globalna gospodarka zmienia się i biznes, który nie będzie prawidłowo zarządzał kwestiami ESG, będzie narażony na utratę pozycji konkurencyjnej i problemy z pozyskaniem najlepszych talentów z rynku.
Nieodpowiednie zarządzanie kwestiami ESG i brak długofalowej strategii w tym zakresie będą skutkować także utrudnionym dostępem do kapitału – tłumaczył Łukasz Pobudejski, dyrektor zarządzający Pionem Finansowania Specjalistycznego w Banku BNP Paribas. Dodał, że banki, inwestorzy, instytucje finansowe, które dostrzegają globalne zmiany i rozumieją te trendy, starają się pomagać klientom w transformacji. – To proces, przez który musimy przejść razem. Aktualnie skupiamy się na proponowaniu klientom wsparcia przez rozwiązania zrównoważone. Systematycznie też zwiększamy ten zakres – stwierdził Pobudejski. Wskazał również, że w obszarze zrównoważonego finansowania dostępne są zarówno instrumenty na stricte „zielone” inwestycje, jak np. zmiana źródeł energii, jak i takie, do których dokładany jest komponent ESG, a przeznaczone są na ogólne cele przedsiębiorstwa. Firmy, które systematycznie poprawiają wskaźniki zrównoważonego rozwoju, mogą liczyć na korzystniejsze warunki finansowania.
– Zainteresowanie zielonymi i zrównoważonymi produktami finansowymi bardzo szybko rośnie wśród naszych klientów. Globalna gospodarka się transformuje i coraz większa liczba firm chce aktywnie uczestniczyć w tej zmianie – podkreślał przedstawiciel Banku BNP Paribas.
Raport to narzędzie, nie cel
– Trzeba sobie uświadomić, że raportowanie niefinansowe jest tylko narzędziem. Obowiązki regulacyjne i ich wypełnianie nie są celem samym w sobie. Samo zbieranie danych i ich publikacja niczemu nie posłużą, jeśli nie pójdą za tym dalsze realne kroki w działalności firm. Chodzi o proces zmiany rzeczywistości zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej w firmach. Firmy, dysponując danymi, często dla nich samych nowymi, dowiedzą się, w jakim miejscu są, i muszą się zastanowić, gdzie chcą być w krótkiej, średniej i długiej perspektywie – wyjaśniał Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Fundacji Frank Bold. Przypomniał, że pierwsze raportowanie odbędzie się w roku 2025 za rok obrotowy 2024. Informacje przedstawią wtedy największe firmy (których liczba pracowników przekracza 500 osób), które już obecnie raportują na podstawie ustawy o rachunkowości. Jak podkreślił, ich raporty mają być nastawione na przyszłość, tzn. wskazywać, jak dana spółka będzie się zmieniać w dobie postępujących kryzysów: klimatycznego, bioróżnorodności czy też innych.
– Teraz koncentrujemy się głównie na tzw. zielonej taksonomii (rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2020/852 w sprawie ustanowienia ram ułatwiających zrównoważone inwestycje, potocznie nazwane Taksonomią UE), ale spodziewamy się też wkrótce taksonomii społecznej, bo mówiąc o ESG, rozmawiamy nie tylko o wskaźniku E, ale też o S, czyli o kwestiach społecznych i prawno-człowieczych, które na razie są traktowane przez wiele firm jako drugorzędne, i wreszcie rozmawiamy też o wskaźnikach G, które zdają się być przez spółki najbardziej rozpoznawalne, bo istnieją od wielu lat – wyliczał Kwiatkowski. Nieco innego zdania nt. sfery zarządczej (G) była Stanek-Kowalczyk. – Moim zdaniem wskaźniki G są sporym wyzwaniem dla przedsiębiorstw. O ile w wymiarze compliance duże firmy mają wszystko poukładane, o tyle w obszarze ESG już tak nie jest, bo nie ma odpowiedzialności na poziomie zarządu, nie ma wyznaczonych ról, powiązania celów kadry zarządzającej z celami zrównoważonego rozwoju, procesów gromadzenia i monitorowania danych, ich analizy. To duże wyzwanie – uznała przedstawicielka SGH. Podkreśliła, że o ESG należy mówić jako o całości, nie pomijając żadnej z trzech sfer, gdyż aby działać w sposób zrównoważony, trzeba mieć „poukładane” wszystkie trzy zakresy. W jej ocenie to sfera społeczna (S) może sprawiać firmom największe problemy, i to z kilku powodów.
– Przede wszystkim wiele firm uważa, że chodzi wyłącznie o zaangażowanie społeczne i nic więcej się tam nie kryje, a wydając znaczące kwoty na cele społeczne, sprawę załatwiamy. Tymczasem nie ma żadnego wskaźnika, który wskazywałby na wydatki w tym zakresie. W polu zainteresowania regulatora nie jest to, jak firma wydaje, tylko jak zarabia, czy dzieje się to w sposób zrównoważony – tłumaczyła Stanek-Kowalczyk. Wskazała, że w przypadku kwestii społecznych i prawno-człowieczych chodzi o wątek konsumencki (bezpieczeństwo użytkownika i konsumenta, jego zdrowie, jakość produktu, odpowiedzialność za produkt), lukę płacową, a przede wszystkim o prawa człowieka i pracownika, także w łańcuchach dostaw, bo przedsiębiorca powinien też zwracać uwagę na to, co się dzieje w jego łańcuchu wartości, gdyż np. wybierając najtańszego dostawcę, który np. nie przestrzega praw pracowniczych czy wręcz nie płaci wynagrodzenia pracownikom, de facto wspiera ten stan rzeczy.