– Tymczasem na niektóre modele czeka się ponad rok i nie ma jeszcze perspektywy, kiedy samochód będzie dostarczony do klienta. Wynika to z tego, że polski rynek motoryzacyjny jest niżej marżowy niż rynki zachodnioeuropejskie. W związku z tym, jeśli ogólnie brakuje samochodów w Europie, to nie dostają tych samochodów importerzy w Polsce, importerzy w Niemczech czy Francji, bo tam na każdej sztuce się lepiej zarabia. Więc z tej perspektywy Polska jest szczególnie w trudnej sytuacji. I rzeczywiście na niektóre elektryki czeka się ponad rok i niektórzy rezygnują z zamówień i kupują samochód spalinowy, bo ile można czekać na samochód elektryczny – wskazał Piotr Zaremba. – Tak więc jest sporo klientów, którzy chętnie kupiliby samochód elektryczny, ale nie jakikolwiek, tylko mają sprecyzowanie oczekiwania co do parametrów i segmentu auta.
Skoro są wspomniane już dziedziny elektromobilności, w których jesteśmy mocni, to dlaczego mamy się pokusić o masową produkcję własnego auta elektrycznego, pytał prowadzący debatę Marcin Piasecki z „Rzeczpospolitej”.
– Właśnie dlatego, że jesteśmy obecni w niektórych obszarach, możemy to wykorzystać – odpowiedział Piotr Zaremba, prezes ElectroMobility Poland. – Wiele elementów już mamy, a brakuje nam takiego, który by to wszystko spajał. W Polsce umiemy produkować samochody. Mamy bardzo efektywne fabryki, które mają bardzo dobry koszt przetworzenia. Jesteśmy konkurencyjni, jeśli chodzi o koszt produkcji jednej sztuki samochodu vs. fabryki niemieckie, francuskie, włoskie, hiszpańskie. Świetnie sobie z tym radzimy, mamy dobrych specjalistów. Umiemy także produkować komponenty. Motoryzacja to jest druga gałąź eksportowa, jesteśmy w tym świetni – podkreślił.
– Nasz problem polega na tym, że często nie produkujemy na pierwszy montaż, produkujemy na podmontaż. Wynika to właśnie z tego, że nie mamy swojego producenta, więc nie mamy takiej pompy ssącej na innowacje, od której pochodziłoby zapotrzebowanie. Taki podmiot powiedziałby do polskiego producenta: za trzy lata będę potrzebować amortyzatora o określonych parametrach, ty masz dział badawczo-rozwojowy, opracuj mi taki komponent, jeśli będzie dobry, dam ci pieniądze, żebyś stworzył narzędzie i potem będę od ciebie odbierał 30 tys. tych amortyzatorów rocznie. Dziś z polskimi firmami nikt w taki sposób nie rozmawia, albo prawie nikt, bo są pojedyncze polskie firmy, które dostarczają komponenty na pierwszy montaż. Jest tak dlatego, że nasze firmy mają za małą skalę, żeby być partnerem dla największych koncernów motoryzacyjnych. Ale przy polskim producencie, który też będzie się rozwijał, będzie budował swoją skalę z roku na rok, one też mogą swoją skalę i swój potencjał rozwinąć – tłumaczył Piotr Zaremba.
– Tak więc umiemy produkować samochody, umiemy produkować komponenty i przede wszystkim mamy też duży potencjał rynkowy. Polska jest największym krajem w Unii Europejskiej bez swojej marki rodzimej. Jesteśmy siódmym–ósmym rynkiem, jeśli chodzi o sprzedaż nowych samochodów w Europie i nie mamy marki rodzimej. Spoglądając na Francję, Niemcy, Hiszpanię, Włochy, dowolny kraj Unii Europejskiej, jasno widać, że marki rodzime mają łącznie duży udział w rynku, sięgający 30–40 proc. We Francji czy Niemczech to jest 70 proc. Jesteśmy przekonani, że te ok. 30 proc. rynku dzisiaj jest niezagospodarowane. To szansa dla Izery, by walczyć o rodzimy rynek. Oczywiście mamy świadomość, że sam rynek lokalny nie wystarczy, aby osiągnąć rentowny poziom sprzedaży. Są również przykłady ekspansji lokalnych marek, takich jak np. Dacia, na rynki europejskie. W zeszłym roku Dacia sprzedała w Europie 600 tys. samochodów, w tym również na takich dojrzałych rynkach jak Francja czy Niemcy, zaczynając od rynku rumuńskiego. Myślę, że obecna zmiana na rynku, czyli przejście od silnika spalinowego do elektrycznego, to właśnie ten moment, gdzie następuje przetasowanie kart, które daje możliwość wejścia na rozwijający się rynek. Posiadając odpowiednią strategię produktową, można zbudować dobrą propozycję na rynku polskim, ale traktować to jako przyczółek do tego, żeby wchodzić na rynki europejskie. Klienci w Europie Zachodniej, przy zmianie technologicznej, której jesteśmy świadkami, także są coraz bardziej otwarci na nowe marki. Przykładem jest chociażby to, że w zeszłym roku w Unii Europejskiej sprzedało się łącznie ok. 200 tys. samochodów chińskich – nowych, nieznanych dotychczas marek – dodał.