Co najmniej rok pod wiatr

Narodowy przewoźnik musi wreszcie przestać być polityczny

Publikacja: 03.03.2008 02:08

Prywatyzacja, podejmowanie decyzji opartych wyłącznie na podstawach ekonomicznych. Takie cechy muszą charakteryzować przewoźnika lotniczego. Dotychczas Polskie Linie Lotnicze LOT nie miały takiego szczęścia.

W sobotę ukazały się w prasie ogłoszenia o konkursie na stanowisko prezesa LOT. Nowy szef zostanie wybrany szybko, prawdopodobnie już 18 marca podczas posiedzenia rady nadzorczej. A powinien mieć jeden główny cel – jak najszybciej uciec w prywatyzację.

Dotychczas przewoźnik postrzegany był przez władze jako spółka strategiczna, w której państwo musi mieć zagwarantowaną większość udziałów. Politycy rozdawali stanowiska, a jeśli trafił się prawdziwy konkurs, który wygrał profesjonalista, każdy pretekst był dobry, by pozbyć się wybranego w ten sposób szefa firmy. Tak było rok temu z ostatnimi prezesami.

Dzisiaj LOT znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Jego strategia zakłada rozwój, ale przez najbliższe lato, czyli najlepszy sezon, musi walczyć przede wszystkim o przetrwanie. Cały problem w tym, aby nie utracić udziału w stale zwiększającym się rynku, i to w czasach, kiedy paliwo jest horrendalnie drogie, a konkurencja na rynku zabójcza.

Poprzedni zarząd uważał, że w tym roku wyniki finansowe LOT poprawią się dzięki trasie do Pekinu. A tymczasem ta trasa i planowane na koniec marca wznowienie połączeń ze stolicą Chin są właśnie przykładem zewnętrznych nacisków na kierownictwo przewoźnika. Zresztą akurat Chiny to przypadek, bo politykom chodziło o to, aby LOT latał dokądkolwiek w Azji. Wymieniano także Seul, Tokio, Delhi czy Bangkok.

Prawda jest taka: sprzedaż biletów do Pekinu idzie nie najlepiej. Jeszcze dzisiaj u agentów bilety na rejs promocyjny można kupić po 2300 zł, a na stronie internetowej LOT po 2600 zł, czyli praktycznie po najniższych oferowanych cenach. W tym samym czasie podróż Lufthansą można odbyć już tylko klasą biznes, płacąc prawie 20 tys. zł.

Kampania reklamowa pekińskiego połączenia dopiero się rozpoczęła. Tak długą podróż planuje się jednak z dużym wyprzedzeniem, mało kto decyduje się na taki wyjazd kilkanaście dni przed odlotem. Kolejny problem to mała liczba miejsc (12 albo 18, zależnie od samolotu) w klasie biznes, która tak naprawdę przynosi zarobek. Przy tym ponowne wejście na ten rynek jest szalenie trudne, bo konkurencja jest tam zacięta, a władze chińskie to wyjątkowo trudny partner do negocjacji, wymagający specjalnego traktowania. Oferowane obecnie LOT godziny lądowania, przelotu i startu są trudne do zaakceptowania, bo praktycznie uniemożliwiają pozyskiwanie atrakcyjnych pasażerów tranzytowych. W tej sytuacji większe jest prawdopodobieństwo, że trasa pekińska okaże się porażką, a nie sukcesem.

LOT miał w planach także wznowienie połączenia z Dubajem, ale i tutaj o wypełnienie samolotów byłoby trudno. Z jakiegoś przecież powodu Emirates, największy przewoźnik Zjednoczonych Emiratów Arabskich, nie zrealizował zaplanowanego otwarcia połączenia Dubaj – Warszawa. Zrobił to natomiast tani Norwegian, który do Dubaju zawiezie nas za 129 euro. W tej sytuacji jakiekolwiek marzenia o powrocie na najbogatszy Bliski Wschód nie mają żadnych racjonalnych przesłanek.

LOT musi się także nauczyć korzystać ze swojego członkostwa w Star Alliance. Dobrze, że nie doszło do wystąpienia LOT z tego sojuszu, bo takie pomysły pojawiały się w MSP. Ale te związki były o wiele za luźne, a unikanie kontaktów z przedstawicielami Stara czy nieuczestniczenie w szczytach sojuszu, gdzie podejmowane są strategiczne decyzje, poważnie osłabiało naszego przewoźnika. W tej sytuacji niemałe pieniądze (Star nigdy nie ujawnia, ile wynoszą składki i wpisowe, ale wiadomo, że mówimy tutaj o grubych tysiącach dolarów) po prostu są wydawane bez sensu. Nie chodzi jednak o to, aby LOT ze Stara wystąpił, ale by potrafił korzystać z szansy, jaką daje uczestnictwo w największym światowym stowarzyszeniu przewoźników. Potrafią to robić Swiss, Austrian Airlines, SAS. Dobijają się do Stara nowe linie z nadzieją, że w trudniejszych czasach, które przyniesie ze sobą spowolnienie światowej gospodarki, razem będzie łatwiej.

Na razie w LOT władzę sprawuje p.o. prezesa Dariusz Nowak, który jakiś czas temu przygotowywał przewoźnika do prywatyzacji. Ta nominacja daje nadzieję, że proces przygotowania do wejścia na giełdę nie zostanie spowolniony. Trzeba jednak zrobić wszystko, by doprowadzić do sprawnego wyboru prezesa, który wprowadzi LOT na giełdę. A potem o naszego narodowego przewoźnika niech już troszczą się ci, którzy kupią jego akcje, a nie państwo. Bo pasażerowie i tak dadzą sobie radę.

Prywatyzacja, podejmowanie decyzji opartych wyłącznie na podstawach ekonomicznych. Takie cechy muszą charakteryzować przewoźnika lotniczego. Dotychczas Polskie Linie Lotnicze LOT nie miały takiego szczęścia.

W sobotę ukazały się w prasie ogłoszenia o konkursie na stanowisko prezesa LOT. Nowy szef zostanie wybrany szybko, prawdopodobnie już 18 marca podczas posiedzenia rady nadzorczej. A powinien mieć jeden główny cel – jak najszybciej uciec w prywatyzację.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca