Według dr. Piotra Dworczaka, adiunkta z Uniwersytetu Northwestern i badacza w ośrodku GRAPE, fałszywa jest kluczowa z przesłanek propozycji zamrożenia WIBOR: że wzrost stawek oznacza automatycznie wzrost zysków banków. Taką konsekwencję mogłoby paradoksalnie mieć zatrzymanie zwyżek WIBOR. Prawdopodobnie doprowadziłoby to do zwiększenia przez banki stałych marż w nowych umowach kredytowych.
Ryzyko procesów
Część uczestników naszego panelu przyznaje, że sposób ustalania stawek WIBOR budzi pewne wątpliwości, a ich poziom może nie odzwierciedlać – wbrew intencjom – kosztów finansowania akcji kredytowej przez banki. Ewentualna naprawa rynku kredytowego nie może jednak polegać na ingerowaniu w już zawarte umowy, co stwarzałoby ryzyko prawne.
– Byłoby to kolejne uderzenie w instytucje i przewidywalność państwa, i to w sytuacji podwyższonego ryzyka związanego z odkotwiczeniem oczekiwań inflacyjnych. Ponadto, byłoby to niesprawiedliwe, bo ludzie biorący kredyt dzisiaj i w przyszłości płaciliby więcej niż ci, którym WIBOR się zamrozi (jeśli przyjąć, że to zamrożenie działałoby tylko wstecz) – ocenia dr Łukasz Rachel z Uniwersytetu Princeton. Ten argument odnosi się również wprost do pomysłów Lewicy i PO, podobnie jak ten, że wsparcie dla kredytobiorców, którzy zadłużali się w minionych latach, stwarzałoby tzw. pokusę nadużycia. – Oznaczałoby to nagradzanie zachowania i decyzji bardziej ryzykownych. Pomyślmy o ludziach, którzy kredytu nie wzięli, bo nie chcieli brać na siebie ryzyka wzrostu stóp procentowych, a teraz muszą mieszkania wynajmować – dodaje Rachel.
Kłoda pod nogi RPP
Aż 69 proc. uczestników tej rundy naszego panelu zgodziła się z tezą, że „zamrożenie stawek WIBOR osłabiłoby wpływ podwyżek stóp procentowych na inflację, wymuszając na NBP (ceteris paribus) większe podwyżki tych stóp". Przeciwnego zdania było 21 proc. ankietowanych. – Walka z inflacją ma właśnie polegać na tym, że branie kredytów hipotecznych będzie bardziej „bolało". Jeśli zaś ktoś już wziął kredyt, to koszty jego obsługi rosną i musi ograniczyć konsumpcję. To boli, ale ostatecznie ogranicza popyt i wzrost cen – tłumaczy dr hab. Paweł Strzelecki ze Szkoły Głównej Handlowej.
– Wpływ zmian stóp procentowych NBP na WIBOR jest jednym z kanałów transmisji polityki pieniężnej. Jego zamknięcie osłabia zależność między stopami NBP i gospodarką – dodaje dr hab. Michał Rubaszek, profesor w SGH. Jak jednak zaznacza, trudno jest z góry założyć, czy RPP musiałaby w takiej sytuacji podnosić stopy procentowe bardziej niż w scenariuszu, w którym kanał kredytowy pozostałby drożny. Wiele zależałoby od tego, jak w praktyce wyglądałoby „zamrożenie" WIBOR: jakiej części umów by dotyczyło, na jak długo itp.
– Gdyby RPP była zmuszona do większych podwyżek stóp, to ich koszty musieliby ponieść ci, których kredyty nie są indeksowane stawkami WIBOR. Gdyby z kolei NBP nie dokonał dodatkowych podwyżek stóp, tzn. takich, które kompensowałby zamrożenie stawek WIBOR, mielibyśmy do czynienia z pozornie restrykcyjną polityką pieniężną, która nie pozwoliłaby na redukcję inflacji – podkreśla Marek A. Dąbrowski.