To okolice tego lotniska, które pół świata obserwuje w telewizorach i w internecie od połowy sierpnia, kiedy fundamentaliści islamscy, talibowie, zdobyli afgańską stolicę.

Teraz innym fundamentalistom - prawdopodobnie filii tzw. Państwa Islamskiego, wrogom talibów i Zachodu zarazem - udało im się przeprowadzić atak w miejscu, które przykuwa uwagę. Jest tematem rozmów, refleksji i powodem wyrzutów sumienia. I analiz o słabości Ameryki, Zachodu. W terrorystycznym fachu nie ma lepszych okoliczności na zamach.

Teraz tych refleksji i wyrzutów sumienia będzie jeszcze więcej. Do tego dojdą obawy, czy podstawowy cel operacji w Afganistanie nie pójdzie na marne. Było nim niedopuszczenie do tego, by terroryści z terytorium tego kraju przeprowadzili kolejny zamach na Zachód, tak jak to zrobiła Al-Kaida 11 września 2001 roku.

Po 20 latach interwencji, kosztownej w wielu wymiarach, nie można już tego być pewnym. Na razie terrorystom udało się tego dokonać w tłumie próbujących uciec z Afganistanu. W obecności setek zagranicznych żołnierzy z najlepszych jednostek.

Już widok przerażonych Afgańczyków przyczepiających się do samolotów na kabulskim lotnisku był trudny do zniesienia. Teraz jeszcze dojdą do tego obrazy z ofiarami zamachu. Koszmarne to wycofywanie. Koszmarne podsumowanie 20 lat.