Mur i zasieki między Polską i Białorusią

Płot z zasieków ułożonych pierścień na pierścieniu i łącznie 2 tys. żołnierzy – przez granicę z Białorusią uchodźca się nie przeciśnie.

Publikacja: 23.08.2021 21:00

Zapora z drutu kolczastego przy pasie drogi granicznej na polsko-białoruskiej granicy w Kopczanach

Zapora z drutu kolczastego przy pasie drogi granicznej na polsko-białoruskiej granicy w Kopczanach

Foto: PAP/Artur Reszko

Obecnie 24 osoby, w tym 20 mężczyzn i cztery kobiety, koczują na granicy z Białorusią, mając nadzieję na wjazd. Rząd jest nieugięty – twierdzi, że imigranci są po stronie białoruskiej, więc to Białoruś musi wziąć za nich odpowiedzialność.

Stanowisko rządu najdobitniej wyraził szef MON Mariusz Błaszczak, który w poniedziałek zapowiedział, że granica Polski z Białorusią zostanie wzmocniona: „powstanie nowy, solidny płot o wysokości 2,5 m" oraz podwojona – do 2 tys. – liczba skierowanych na granicę żołnierzy (obecnie jest ich 1 tys.).

– Nie zgadzamy się na to, żeby tryumfowali handlarze ludźmi. Nie pozwolimy na stworzenie szlaku przerzutu imigrantów przez Polskę do Unii Europejskiej – mówi Mariusz Błaszczak, który w poniedziałek przybył na granicę.

Wzmocnienie granicy – jak wskazał szef MON – będzie polegać na budowie płotu, z zasieków ułożonych pierścień na pierścieniu. Budowa ruszy w tym tygodniu.

– Będą dwie linie, ta budowana od lipca (ponad 130 km ogrodzenia – gotowe) i druga linia w postaci 2,5-m płotu – wskazał minister. – Chodzi o to, że napór jest tak duży, a spodziewamy się większego – wskazał. Wybrano wzór ogrodzenia, które od kilku lat stoi na granicy węgiersko-serbskiej.

Tymczasem polskie MSZ w nocie dyplomatycznej do swojego odpowiednika na Białorusi zaoferowało (po dwóch tygodniach otaczania uchodźców kordonem) pomoc humanitarną – rzeczową. Chce wysłać m.in.: namioty, łóżka, śpiwory, koce, pościel, a w razie potrzeby żywność i leki. – Decyzja jest po stronie białoruskiej, ciężarówki są gotowe, mogą wyjeżdżać w każdej chwili – mówił wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

Fundacja Ocalenie twierdzi jednak, że migranci są pozbawieni dostępu do lekarzy i prawników, choć wśród nich mają być osoby chore. Pogranicznicy i żołnierze odgrodzili odcinek do granicy kordonem i utrudniają kontakt z migrantami nawet poprzez megafony. – Pytani, czy jest potrzebny lekarz i czy są wśród nich chorzy, potwierdzili – podają działacze fundacji. Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka sygnalizowała, że na miejscu są osoby w cywilu, które pytane, z jakiej są służby, nie chciały się przedstawić. – Funkcjonariusze i żołnierze, którzy pełnią służbę, prowadzą tam działania, zawsze są w mundurach – odpiera zarzut Anna Michalska, rzeczniczka KG Straży Granicznej.

Nie tylko Polska, ale i sąsiednie kraje uważają, że za akcją z migrantami stoi Łukaszenko. Premierzy Litwy, Łotwy, Estonii oraz Polski we wspólnym oświadczeniu wskazują, że kryzys zaplanował i zorganizował reżim Łukaszenki, apelują, by „odciąć szlaki nieuregulowanej migracji". „Wykorzystywanie imigrantów w celu zdestabilizowania sąsiadujących państw stanowi wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego i kwalifikuje się jako atak hybrydowy przeciwko Litwie, Łotwie i Polsce, a tym samym przeciwko całej Unii Europejskiej" – napisali.

Według Fundacji Ocalenie 32 z koczujących imigrantów zadeklarowało, że są Afgańczykami i jeszcze w piątek ustnie złożyło wnioski o ochronę międzynarodową, wypełnili też pełnomocnictwa. Straż Graniczna wniosków w tej formie nie honoruje, bo uważa, że imigranci wciąż są po stronie białoruskiej.

Jest i inny problem – mówią nam nieoficjalnie pogranicznicy. Nielegalni imigranci, którzy dostają się do Polski przez zieloną granicę, przybywają bez dokumentów, i to norma (może to dotyczyć także koczujących na granicy). – Albo nie mają paszportów, albo organizujące ich przemyt grupy przestępcze każą im je niszczyć – twierdzą funkcjonariusze SG.

Kwestią kluczową jest ustalenie tożsamości cudzoziemca. – Potwierdzamy ją przez ambasady lub konsulaty w ich krajach. A cudzoziemca decyzją sądu umieszczamy w ośrodku – tłumaczy Anna Michalska. Z doświadczenia SG wynika, że migranci czasem podają się za kogoś innego, bo np. mają zakaz wjazdu do UE, pokazują fałszywe dokumenty.

Obecnie 24 osoby, w tym 20 mężczyzn i cztery kobiety, koczują na granicy z Białorusią, mając nadzieję na wjazd. Rząd jest nieugięty – twierdzi, że imigranci są po stronie białoruskiej, więc to Białoruś musi wziąć za nich odpowiedzialność.

Stanowisko rządu najdobitniej wyraził szef MON Mariusz Błaszczak, który w poniedziałek zapowiedział, że granica Polski z Białorusią zostanie wzmocniona: „powstanie nowy, solidny płot o wysokości 2,5 m" oraz podwojona – do 2 tys. – liczba skierowanych na granicę żołnierzy (obecnie jest ich 1 tys.).

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii