Partie opozycyjne chcą wykorzystać sukces Konrada Fijołka jako sygnał zachodzących w Polsce zmian, PiS nie bagatelizuje sytuacji – to najkrótszy opis sytuacji po wyborach prezydenta Rzeszowa. Konrad Fijołek został następcą Tadeusza Ferenca, który rządzi w mieście blisko 20 lat.
Politycy PiS w poniedziałek nie próbowali nawet ukrywać niezadowolenia. Premier Mateusz Morawiecki mówił o podziałach w kampanii. – Zdecydowanie lepiej by było, gdyby w wyborach prezydenta Rzeszowa była jedna kandydatura Zjednoczonej Prawicy – podkreślał w trakcie jednej z konferencji prasowych.
Wybory w Rzeszowie, ale też sytuacja w partii przed planowanym na 3 lipca kongresem wyborczo-statutowym będą – jak wynika z naszych rozmów – tematem wyjazdowego posiedzenia Klubu PiS, które planowane jest na wtorek.
W Rzeszowie Konrad Fijołek zdobył 56,51 proc. głosów, popierana przez PiS Ewa Leniart – 23,62 proc., na trzecim miejscu był Marcin Warchoł z Solidarnej Polski, który miał 10,72 proc. A na czwartym kandydat Konfederacji Grzegorz Braun z wynikiem 9,15 proc.
„Rzeczpospolita" już w ubiegłym tygodniu pisała, że sztabowcy PiS liczą się z tym, że nie dojdzie do II tury wyborów. Jest jednak poczucie rozczarowania wywołane m.in. wynikami z innych, mniejszych miejscowości, gdzie w niedzielę także odbyły się wybory. Np. w gminie Warlubie wybory na wójta gminy wygrał były poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Jak twierdzą nasi rozmówcy, zarówno wyniki w Rzeszowie, jak i w innych, mniej dostrzeganych w mediach ogólnokrajowych wyborach będą teraz uważnie analizowane.