Orban czeka na sukces

Węgrzy chcą wreszcie zerwać z przeszłością, na mundialu nie byli od 1986 roku. Ale w czwartek zagrają z Polską bez swojej największej gwiazdy, Dominika Szoboszlaia.

Aktualizacja: 23.03.2021 18:49 Publikacja: 23.03.2021 18:01

Oby węgierski bramkarz Peter Gulacsi miał w meczu z Polską kilka okazji, by tak spojrzeć za siebie

Oby węgierski bramkarz Peter Gulacsi miał w meczu z Polską kilka okazji, by tak spojrzeć za siebie

Foto: AFP

Kiedy Węgrzy jechali na mistrzostwa świata w Meksyku, Europę wciąż dzieliła żelazna kurtyna, ojciec Szoboszlaia był nastolatkiem uganiającym się za piłką, a Red Bull – małą firmą szykującą się do wypuszczenia na rynek swojego napoju w puszce.

Zwycięstwo nad Kanadą do wyjścia z grupy nie wystarczyło, wysoka porażka z ZSRR (0:6) była jak policzek, a przegrana z Francją to do dziś ostatnie mundialowe wspomnienie Madziarów.

Węgry wyrwały się z okowów komunizmu, ale mało kto spodziewał się, że wraz z wolnością przyjdą futbolowe smutki, a na lepsze czasy trzeba będzie czekać aż trzy dekady – do Euro 2016.

To był pierwszy duży turniej, na który po upadku komunizmu pojechali następcy Ferenca Puskasa. Wstydu nie przynieśli. Pokonali Austrię, zremisowali z Islandią oraz zmierzającą po tytuł Portugalią i wyszli z grupy. Wysoką porażkę z Belgią (0:4) potraktowali jako cenną lekcję.

Szarych dresów już nie ma

Robili błyskawiczne postępy, bo jeszcze kilka lat wcześniej kończyli eliminacje Euro 2008 na szóstym miejscu w grupie, a w kwalifikacjach mundialu 2014 przegrali aż 1:8 z Holandią. I choć mistrzostwa świata w Rosji (2018) znów odbyły się bez nich, ostatnie pięć lat można uznać za renesans węgierskiego futbolu.

Ferencvaros wystąpił w Lidze Mistrzów, w Budapeszcie wybudowano nowoczesny stadion imienia Ferenca Puskasa, a reprezentacja zanotowała dwa awanse w Lidze Narodów (tak jak Polska, jest już w najwyższej dywizji A) i po barażach dostała się na tegoroczne Euro. Doczekała się też młodej gwiazdy porównywanej do Kevina de Bruyne i namawianej do gry w Realu przez Zinedine'a Zidane'a.

20-letni Dominik Szoboszlai był bohaterem jednego z głośniejszych zimowych transferów, ale nie wybrał Madrytu, tylko RB Lipsk. Rosnący w siłę klub z byłej NRD zapłacił za niego 20 mln euro, a pieniądze zostały w rodzinie Red Bulla, bo Szoboszlai piłkarskie szlify zbierał w RB Salzburg, również sponsorowanym przez producenta napojów energetycznych. Autor gola decydującego o awansie Węgrów na Euro nie zadebiutował jednak jeszcze w nowym zespole, bo od trzech miesięcy leczy kontuzję.

Do niedawna twarzą węgierskiej kadry był Gabor Kiraly, bramkarz angielskich i niemieckich klubów, którego znakiem rozpoznawczym były długie, szare spodnie dresowe. Dziś jest nią 20-letni chłopak z Szekesfehervar z tatuażami i starannie ułożoną fryzurą, czyli nieróżniący się zbytnio od innych gwiazd futbolu. Węgrzy widzą w nim swojego Roberta Lewandowskiego. Tak jak kapitan reprezentacji Polski, Szoboszlai wymknął się systemowi szkolenia, wszystko zawdzięcza talentowi i ciężkiej pracy, choć politycy partii rządzącej lubią się posługiwać jego przykładem jako dowodem na to, że wielkie piłkarskie inwestycje Viktora Orbána przynoszą efekty.

Nic tak nie ociepla wizerunku jak sukcesy sportowe. Premier Węgier wie to doskonale, ale jego miłość do futbolu nie jest wyreżyserowana. Sam grał w niższych ligach, do dziś otacza się kolegami z boiska i wychodzi z nimi na murawę, potrafi obejrzeć po kilka meczów dziennie. Mówi, że pracuje dla piłki, a w wolnym czasie zajmuje się sprawami państwa.

Gdy dziesięć lat temu powrócił do władzy, wymyślił odpis podatku korporacyjnego na rzecz klubów sportowych. Pieniądze popłynęły szerokim strumieniem również do założonej przez niego w 2005 roku Puskas Akademii. Jej siedziba we wsi Felcsut sąsiaduje z posiadłością Orbána.

Po ośmiu latach drużyna z Felcsut awansowała do węgierskiej ekstraklasy, dotarła do finału krajowego pucharu i zaliczyła epizod w eliminacjach Ligi Europy, a jej najsłynniejszy wychowanek, 23-letni skrzydłowy Roland Sallai, zapracował na transfer do Freiburga i ma już 20 występów w reprezentacji.

W kadrze na spotkanie z Polską znalazło się też dwóch obecnych zawodników Akademii. To bramkarz Balazs Toth i skrzydłowy Krisztian Geresi. Obaj czekają na debiut i w czwartek raczej nie zagrają.

Trzon reprezentacji naszych rywali stanowią piłkarze Bundesligi. Bramkarz Peter Gulacsi i środkowy obrońca Willi Orban przed rokiem awansowali z RB Lipsk do półfinału Champions League. Najbardziej doświadczony w tym towarzystwie napastnik Adam Szalai gra w Mainz.

Znajomi z Ekstraklasy

Willi Orban urodził się w Kaiserslautern, ma polskie korzenie (matka Polka, ojciec Węgier), wystąpił w niemieckiej młodzieżówce, ale stracił nadzieję na powołanie od Joachima Loewa i przyjął ofertę Madziarów. Tematu reprezentowania Polski nigdy nie było.

Ważną postacią węgierskiej defensywy w trakcie eliminacji Euro był Gergo Lovrencsics, znany kibicom Ekstraklasy z gry w Lechu. Nemanja Nikolić (były napastnik Legii) kwalifikacje obejrzał w telewizji, ale w jesiennych meczach Ligi Narodów i barażach zdarzało mu się nawet nosić opaskę kapitana.

W ostatniej dekadzie reprezentację Węgier prowadziło aż siedmiu trenerów. Awans na Euro we Francji to zasługa Niemca Bernda Storcka, dalszy rozdział sukcesów pisze Włoch Marco Rossi. W 2017 roku zdobył mistrzostwo z Honvedem Budapeszt. Gdy zwolniło się stanowisko selekcjonera, uznano, że warto go sprawdzić.

Początki Rossi miał trudne, porażki z Finlandią i Grecją kazały stawiać pytania, czy był to dobry wybór, ale dziś chyba nikt nie żałuje. Niedawno przedłużono z nim kontrakt do 2025 roku. Mecz z Polską Rossi uważa za najtrudniejszy od czasu przegranej 0:3 z Chorwacją w eliminacjach Euro. Nie ukrywa, że sen z powiek spędza mu przygotowanie planu, jak powstrzymać Lewandowskiego. I nie szczędzi pochwał innym polskim piłkarzom.

To fakt, zawodników mamy lepszych i jesteśmy faworytem, ale te miłe słowa nie powinny uśpić naszej czujności. Bez Szoboszlaia Węgrzy też potrafią zwyciężać. Udowodnili to jesienią, gdy wygrali m.in. półfinałowy baraż o Euro (3:1 z Bułgarią).

Kadra Węgier na mecze z Polską, San Marino i Andorą

Bramkarze

D. Dibusz (Ferencvaros Budapeszt), P. Gulacsi (RB Lipsk),

B. Toth (Puskas Akademia)

Obrońcy

E. Botka, G. Lovrencsics (obaj Ferencvaros), A. Fiola, S. Hangya (obaj Fehervar), A. Kecskes (Lugano), A. Lang (Omonia Nikozja),

W. Orban (RB Lipsk), Attila Szalai (Fenerbahce Stambuł)

Pomocnicy

T. Cseri (Mezokovesd-Zsory), D. Gazdag (Honved Budapeszt),

F. Holender (Partizan Belgrad), Z. Kalmar, A. Schafer (obaj DAC Dunajska Streda), L. Kleinheisler (NK Osijek), A. Nagy (Bristol City), L. Nego (Fehervar), D. Siger (Ferencvaros)

Napastnicy

K. Geresi (Puskas Akademia), N. Nikolić (Fehervar), R. Sallai (Freiburg), Adam Szalai (FSV Mainz), K. Varga (Kasimpasa),

R. Varga (MTK Budapeszt)

Kiedy Węgrzy jechali na mistrzostwa świata w Meksyku, Europę wciąż dzieliła żelazna kurtyna, ojciec Szoboszlaia był nastolatkiem uganiającym się za piłką, a Red Bull – małą firmą szykującą się do wypuszczenia na rynek swojego napoju w puszce.

Zwycięstwo nad Kanadą do wyjścia z grupy nie wystarczyło, wysoka porażka z ZSRR (0:6) była jak policzek, a przegrana z Francją to do dziś ostatnie mundialowe wspomnienie Madziarów.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Bayern w półfinale, Arsenal żegna się z rozgrywkami
Piłka nożna
Legenda brazylijskiego futbolu wraca do gry. 58-latek będzie znów strzelał gole?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Czy Robert Lewandowski powinien czuć się winnym porażki z PSG?