Śmierć po japońsku, czyli historia seppuku

Niewiele było w historii przypadków, gdy śmierć postrzegano nie jako smutną konieczność, ale jako zaszczyt. A jednak tak właśnie rozumiano śmierć w dawnej Japonii, a konkretnie jeden jej rodzaj – rytualne samobójstwo poprzez popełnienie seppuku, potocznie nazywanego harakiri.

Publikacja: 03.12.2020 21:00

Japońscy piloci kamikaze („boski wiatr”). Pierwszą jednostkę utworzono w październiku 1944 r.

Japońscy piloci kamikaze („boski wiatr”). Pierwszą jednostkę utworzono w październiku 1944 r.

Foto: Keystone/Getty Images

Zwyczaj ten ma korzenie sięgające XI stulecia. Jego rozkwit był ściśle związany z powstaniem i rozwojem grupy społecznej samurajów, świty służącej cesarzowi i najwyższym dostojnikom w czasach średniowiecznego feudalizmu. Stanowiła ona jedną z najwyższych klas społecznych, cieszącą się wielkim szacunkiem, m.in. ze względu na niezwykle rygorystyczny system zasad etycznych, których jej członkowie ściśle przestrzegali. Zbiór tych reguł był uznawany za kodeks moralny, nazywany bushid?, czyli droga wojownika. Zasady składające się na bushid? były zróżnicowane i dotyczyły bardzo wielu dziedzin życia. Kreowały idealny wizerunek wojownika, któremu każdy japoński rycerz pragnął dorównać.

Honor samuraja cenniejszy niż życie

Wzorcowy samuraj powinien „nienawidzić niesprawiedliwości i głosić sprawiedliwość", „hartować wciąż swoje męstwo, usiłować przewyższać w nim innych oraz nigdy nie czuć się gorszym od innego wojownika", „nie pozwalać sobie na swobodę", „nieustannie się doskonalić, nie okazywać słabości, stale poszukiwać odpowiedzi i we wszystkim, co robi, wykazywać spokój, samokontrolę i wewnętrzną siłę". Przede wszystkim jednak powinien on strzec swego honoru jako najwyższej wartości, cenionej dużo bardziej niż życie.

Ilustracja przedstawiająca rytuał seppuku

Ilustracja przedstawiająca rytuał seppuku

Photo12/Ann Ronan Picture Library/AFP

„Trzeba żyć, kiedy żyć się godzi, i umrzeć, kiedy trzeba", pouczał kodeks swoich wyznawców. To jedno krótkie zdanie stanowi esencję samurajskiej idei seppuku. Dla samuraja utrata honoru czyniła jego życie bezwartościowym, a dalszą egzystencję pozbawioną sensu. Taki człowiek nie tylko tracił tytuł i majątek, ale także jakikolwiek szacunek w środowisku wojowników, gdyż według bushid? „Wstyd jest jako blizna na drzewie, nie znika, lecz powiększa się z czasem".

Nic więc dziwnego, że taki nieszczęśnik był gotowy uczynić wszystko, aby honor odzyskać. Niestety, nie było to możliwe w sposób utrzymujący delikwenta przy życiu. Takiego „splamionego" życia należało się bowiem pozbyć, a tym samym udowodnić, że się nim gardzi i jest się gotowym poświęcić je dla ratowania honoru. Poza tym samobójstwo winowajcy umożliwiało jego rodzinie zachowanie tytułów oraz majątku.

Przyczyn utraty honoru mogło być mnóstwo. Począwszy od wykazania tchórzostwa w obliczu wroga lub nielojalności wobec feudalnego pana, po zupełnie błahe powody; odnotowano przypadek, gdy dwaj samurajowie popełnili samobójstwo, ponieważ ich miecze zaczepiły o siebie, gdy obaj mężczyźni szli po schodach w cesarskim pałacu. Do harakiri uciekano się też często w obliczu nieuchronnej klęski wojennej, by ratować się przed „haniebną" niewolą lub jeszcze okrutniejszą od rytualnego samobójstwa śmiercią, jaką przegranemu mógł zgotować zwycięzca – i to pomimo wymienionych w bushid? konfucjańskich cnót dobroci oraz współczucia, należnych przeciwnikowi.

Rytualne samobójstwo

Seppuku było także metodą stosowaną przez wojowników niesłusznie oskarżonych o zbrodnię i chcących udowodnić swoją niewinność. Dowodu na nią dopatrywano się bowiem... we wnętrznościach człowieka, uważanych za siedzibę duszy. Przez techniczną stronę rytuału stawały się one widoczne dla świadków, ponieważ seppuku polegało na rozcięciu sobie brzucha dwoma cięciami: poziomym i pionowym. Od samuraja wymagano, aby jak najdłużej maskował cierpienie, a od „skompromitowania się" jękami bólu chronił samobójcę jego pomocnik, kaishakunin, którego obowiązkiem było odcięcie w odpowiednim momencie głowy ofiary. Do tej roli wybierano osobę najbardziej biegłą w sztuce władania mieczem, gdyż wbrew pozorom zadanie nie była łatwe; należało to zrobić w taki sposób, aby głowa zawisła na kawałku skóry, gdyż w przypadku jej spadnięcia na ziemię nieszczęsnemu denatowi groziła kolejna hańba.

Kadr z filmu „Harakiri” (1962)

Kadr z filmu „Harakiri” (1962)

mary evans picture library/east news

Każdy samuraj miał prawo wybrać sobie kaishakunina. Najczęściej był to ktoś z jego rodziny lub znajomych. Przyszły samobójca miał obowiązek dostarczyć mu do wykonania zadania własny miecz. Poza kaishakuninem w ostatniej drodze samurajowi towarzyszyli dwaj sekundanci: jeden podawał mu na tacy narzędzie samobójstwa, estetycznie owinięty w biały papier (japoński kolor żałoby) sztylet zwany tant?, a drugi pokazywał ściętą głowę świadkom. Seppuku było bowiem wydarzeniem publicznym, na które przychodzili zaproszeni goście. Przed rytuałem zasiadali oni do poczęstunku, przy którym nierzadko towarzyszył im przyszły samobójca, by swobodnym ucztowaniem i rozmową jeszcze bardziej podkreślić swój lekceważący stosunek do zbliżającej się śmierci. Wszyscy ubrani byli w odświętne białe szaty, ale największej elegancji oczekiwano od głównego bohatera całego wydarzenia. Zgodnie z zasadą bushid? bowiem samuraj „w każdej chwili ma być gotowy na śmierć, lecz jeśli zginie on w stanie ogólnego zaniedbania, będzie to dowód wcześniejszego zaniedbania duchowego". Miejsce uroczystości otaczano białym parawanem i oświetlano blaskiem świec. Zależało ono od rangi wojownika; najwyżsi i najbliżsi cesarzowi dostojnicy mieli prawo zabić się w cesarskim pałacu, pozostali musieli zadowolić się kątem w ogrodzie księcia. Najbogatsi mogli na tę okoliczność wynająć świątynię.

Kolejną przesłanką do przeprowadzenia ceremonii była często śmierć feudalnego pana. Wielu samurajów, składając przysięgę służenia mu aż do śmieci, rozumiało jej treść bardzo dosłownie i uważało, że „nie wypada" przeżyć swojego zwierzchnika. Po śmierci szoguna Iemitsu seppuku popełniło aż pięciu podległych mu książąt.

Harakiri było także formą kary śmierci postrzeganej jako wyjątkowy przywilej i akt łaski, który pozwalał uniknąć haniebnej śmierci z rąk kata. Ten rodzaj kary śmierci został zniesiony dopiero w 1873 r., wraz z likwidacją kasty samurajskiej i jej przywilejów. Był to okres intensywnego rozwoju państwa będącego świeżo po upadku systemu szogunatu, który polegał na sprawowaniu rządów przez szogunów, dziedzicznych dowódców wojskowych. Cała władza została skupiona w rękach cesarza Mutsuhito, który niezwłocznie przystąpił do reform. Seppuku uznane zostało za przestarzały relikt dawnych czasów. Nie wszyscy jednak byli z tego faktu zadowoleni; wielu byłych samurajów odebrało to jako cios godzący w ich tożsamość i tradycję. Do otwartego buntu przeciwko nowemu systemowi poprowadził byłych wojowników Takamori Saig?. Jego zwolennicy zostali jednak pokonani przez wojska rządowe w 1877 r. Ranny wówczas w bitwie pod Shiroyamą Takamori popełnił seppuku i przeszedł do historii jako „ostatni samuraj".

Los rodzin samurajów

Okazało się, że chociaż formalnie kasta samurajów przestała istnieć, etos samurajski nadal był obecny w mentalności Japończyków. W 1912 r. zmarł cesarz Mutsuhito, którego rządy przyniosły państwu rozwój i dobrobyt. Przeszły one do historii pod nazwą okresu Meiji, czyli „ery światłych rządów". Wówczas najwierniejszy generał cesarza, Maresuke Nogi, postanowił powrócić do dawnego zwyczaju i na znak żałoby popełnił seppuku wraz ze swoją żoną Shizuko. Oboje zostali deifikowani, czyli uznani za bogów.

Należy tu wspomnieć, że kobietom z samurajskich rodów również przysługiwało prawo do honorowego samobójstwa. Nosiło ono nazwę jigai i od wersji dla mężczyzn różniło się sposobem wykonania. Niewiasty nie rozcinały sobie brzucha, lecz podcinały sobie gardła jednym ruchem sztyletu. Specjalnie zrobiony do tego celu ozdobny sztylet był standardowym podarunkiem ślubnym dla samurajskich żon. Kobiety decydowały się na ten dramatyczny krok z różnych względów. Często robiły to w geście solidarności z mężami i ojcami, którzy popełnili seppuku, ale powodem mógł też być zawód miłosny lub plama na honorze. Podczas wojen jigai stało się sposobem na uniknięcie schwytania, a w konsekwencji – pohańbienia. Przed zadaniem sobie śmiertelnej rany kobiety najczęściej związywały sznurem nogi, aby ich ciała zachowały godną pozycję pomimo konwulsji.

Straszliwym faktem jest, że do seppuku zmuszano również dzieci. Za czasów szogunatu zdarzało się, że na śmierć w takiej formie skazywano całe rodziny, nie oszczędzając nawet najmłodszych. „Wymagania" wobec nich były jednak pod tym względem mniejsze; wystarczyło, że dziecko przyłożyło miecz (w przypadku chłopców) lub wachlarz (w przypadku dziewczynek) do brzucha, a krwawego dzieła dopełniał kaishakunin. Dzieci z rodów samurajskich były uczone sposobu wykonywania seppuku od najmłodszych lat, jako ważnej umiejętności mogącej przydać się w dorosłym życiu.

Śmierć generała Maresuke przywróciła zainteresowanie praktyką harakiri. Przebywający w latach 20. w Japonii polski dyplomata Wacław Jędrzejewicz relacjonował przypadek, gdy w ten sposób rozstał się z życiem kapitan, którego okręt podczas ćwiczeń wojskowych przypadkowo spowodował kolizję i w konsekwencji śmierć kilkunastu marynarzy. Z kolei inny japoński wojskowy miał chwycić za sztylet, gdy wyszło na jaw, że jego partnerka jest sowiecką agentką.

Kamikaze i pożegnalne haiku

Jednak dopiero II wojna światowa przyniosła prawdziwy renesans tradycji harakiri. Japonia przystąpiła do wojny po stronie III Rzeszy i faszystowskich Włoch, tworząc z nimi koalicję osi Rzym-Berlin-Tokio. Cesarstwo japońskie zaangażowało się m.in. w walki z aliantami na Pacyfiku. Ponoszone w nich klęski zaowocowały falą samobójstw wśród japońskich wojskowych. Do rytuału zaprzęgnięto tym razem najnowsze osiągnięcia techniki. Zamiast sięgać po miecz, rozrywano się granatami, a ścięcie głowy zastąpiono strzałem w potylicę.

Na osobną uwagę zasługuje zjawisko japońskich kamikaze, czyli specjalnych oddziałów wykonujących misje de facto samobójcze. I chociaż geneza ich powstania niewątpliwie wiąże się z etosem seppuku, to jednak były między nimi znaczące różnice. Celem kamikaze nie była śmierć sama w sobie i ratowanie honoru, lecz zadanie jak największych strat nieprzyjacielowi kosztem własnego życia. Jednostkę utworzono w październiku 1944 r. w obliczu konieczności wzmocnienia japońskiej floty w walce z Amerykanami. Przed wyruszeniem na samobójczą misję żołnierze składali przysięgę, przebierali się w specjalne mundury i po otrzymaniu samurajskich mieczy zasiadali przy stole z oficerami, którzy odczytywali im zasady kodeksu bushid? oraz wiersze haiku, pozostawione przez poprzedników. Były to swoiste wiersze śmierci, mające być formą ostatniej refleksji nad życiem przygotowującego się do samobójstwa. Wiersze śmierci były tradycyjnie pisane przez samurajów zamierzających popełnić seppuku. Następnie piloci żegnali się z bliskimi i wsiadali do nieskazitelnie czystych samolotów. Był to wymóg bezwzględny, bo przecież samolot miał stać się ostatecznie trumną delikwenta, a te powinny być zawsze czyste.

Jeśli społeczeństwo japońskie miało nadzieję, że koniec II wojny światowej oznaczał ostateczny rozbrat z tymi okrutnymi praktykami, to było w błędzie. W 1970 r. pisarz Yukio Mishima, rozgoryczony nowym systemem rządów w Japonii znacznie ograniczającym władzę cesarza, postanowił dokonać zamachu stanu w celu przywrócenia monarsze dawnej pozycji. Kiedy jednak wygłaszał płomienne przemówienie do żołnierzy, okraszone gęsto maksymami zaczerpniętymi z kodeksu bushid?, został zagłuszony przez wojskowe helikoptery. Oburzony tym Mishima zabarykadował się w budynku i przy pomocy swoich uczniów popełnił seppuku. Był to ostatni głośny przypadek rytualnego samobójstwa w Japonii.

Chociaż rytuał seppuku zawsze wstrząsał ludźmi z europejskiego kręgu kulturowego, to paradoksalnie właśnie Europejczyk był ostatnim, który go dokonał. W 1978 r. szwedzki pisarz i laureat literackiej Nagrody Nobla Harry Martinson popełnił seppuku w sztokholmskim szpitalu za pomocą nożyczek. Prawdopodobnie do tego dramatycznego kroku doprowadziła literata krytyka jego twórczości, którą zawsze bardzo mocno przeżywał, oraz fascynacja kulturą azjatycką. Na chwilę obecną Harry Martinson zamyka ponurą listę ofiar tego mrocznego rytuału. Miejmy nadzieję, że lista ta pozostanie już zamknięta na zawsze.

Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie