NBA: Pierwszy krok LeBrona

Los Angeles Lakers wygrali z Miami Heat 116:98 pierwszy mecz finału NBA. Jest tak, jak miało być: w centrum uwagi znalazł się LeBron James.

Aktualizacja: 01.10.2020 13:57 Publikacja: 01.10.2020 13:53

NBA: Pierwszy krok LeBrona

Foto: AFP

Finał, rozgrywany w kompleksie Disneya pod Orlando, wieńczy ten dziwny sezon NBA. Będzie można przyznać mistrzowski tytuł i wręczyć pierścienie. Na razie bliżej tych trofeów są koszykarze Lakers, którzy nadspodziewanie łatwo wygrali w pierwszym spotkaniu z Heat. Świetnie zagrali obaj liderzy zespołu z Los Angeles Anthony Davis (34 pkt) i oczywiście LeBron (25 pkt, 13 zbiórek i 9 asyst). Kłopoty rywali z Miami powiększyły jeszcze urazy liderów Jimmy’ego Butlera, Bama Adebayo i Gorana Dragicia. Dwaj ostatni zakończyli grę przed czasami, ale finały mają tę specyfikę, że bardzo często kontuzje kończą się cudownymi ozdrowieniami.

W finale na pewno będzie jeszcze ciekawie, bo stawka jest wysoka, a do tego nie brakuje podekstów, które zaostrzają jeszcze apetyty kibiców. Kiedy do finału awansowała drużyna z Los Angeles wiadomo było, że z marketingowego punktu widzenia liga NBA będzie największym zwycięzcą tego pojedynku. Przeciwnikiem Lakers w finale pociętego przez koronawirusa sezonu mogli być Boston Celtics, co oznaczało powrót do wielkiej rywalizacji z lat 80., gdy naprzeciwko siebie stawali Magic Johnson i Larry Bird, albo Miami Heat, czyli drużyna z którą swoje pierwsze, mistrzowskie pierścienie zdobywał LeBron.

Kibice NBA dobrze pamiętają zamieszanie, jakie najlepszy obecnie koszykarz na świecie wywołał niemal równo dziesięć lat temu. Skończył mu się wtedy kontrakt z Cleveland Cavaliers i wiadomo było, że kolejnej umowy z ekipą z Ohio nie podpisze. Przestał wierzyć, że może tam zbudować drużynę, z którą sięgnie po mistrzostwo NBA, a bez tego nikt nie uzna go za najlepszego koszykarza w historii.

W transmitowanym na żywo przez stację ESPN programie "The Decision" ogłosił, że podpisze kontrakt z Miami Heat. Stworzył tam wielkie trio z Dwyane'em Wade'em i Chrisem Boshem, zdobywając dwa tytuły mistrzowskie (2012 i 2013). Potem wrócił, jak obiecał, do Cleveland i drużynę z rodzinnego stanu też poprowadził do mistrzostwa w 2016 roku. I może nawet miałby tych pierścieni jeszcze więcej, gdyby nie Golden State Warriors, którzy stali się jego zmorą. Steph Curry, Kevin Durant i spółka wygrywali z nim aż trzy razy w decydujących o mistrzostwie seriach spotkań.

To jest na pewno zadra w dorobku Jamesa, dla którego będzie to już dziesiąty finał. Jeśli ktoś porównuje jego i Michaela Jordana, to  prędzej czy później padnie argument o "tylko" trzech pierścieniach i o tym, że gwiazdor Chicago Bulls zwyciężał w każdym z sześciu finałów, do których awansował.

Teraz James chce dać 17. tytuł Lakersom, wyrównać dorobek Boston Celtics i zapisać się w historii. Przed finałami przypomniał, jak Kobe Bryant serdecznie przywitał go w Los Angeles. Pierwszy sezon był trudny, ale teraz James wydaje się mieć wreszcie drużynę, która może mu realnie pomóc w walce o tytuł.

Jest obok niego druga gwiazda, czyli Anthony Davis. Silny skrzydłowy gra w play off rewelacyjnie i pokazał w finale Konferencji Zachodniej, że jest groźny nie tylko blisko kosza, ale trafia też z dystansu. To jego rzut równo z ostatnią syreną dał drużynie Lakers drugie zwycięstwo przeciwko Denver Nuggets. Świetnym rezerwowym jest Kyle Kuzma, którego wiele ekip NBA też chciałoby mieć w swoich szeregach. Doświadczony rozgrywający Rajon Rondo ciągle świetnie podaje, a do drużyny przed fazą play off w bańce w Orlando dołączył JR Smith. Znają się z Jamesem doskonale, bo razem zdobywali dla Cleveland mistrzostwo.

W tej rywalizacji Heat nie są jednak bez szans. Ich liderem jest Jimmy Butler, który mając 31 lat na pewno ma już dość czekania na pierwsze w dorobku mistrzostwo. W trakcie sezonu bardzo mocno rozwinął się środkowy Bam Adebayo, który może być odpowiedzią drużyny z Florydy na Anthony’ego Davisa. Są też młodzi, rewelacyjnie trafiający z dystansu strzelcy, Tyler Herro i Duncan Robinson, ale w ich przypadku pojawia się pytanie, jak wytrzymają presję gry w finale.

Trenerem Heat jest Erik Spoelstra, który zna Jamesa z czasów wspólnej pracy na Florydzie i tej wiedzy nie zawaha się użyć. Tylko jak zatrzymać człowieka, który potrafi zdemolować rywali pod koszem, trafia z dystansu, a gdy na karku siądzie mu kilku rywali, to znakomicie podaje? W drużynie Heat jest kilku świetnych obrońców – Butler oraz Andre Iguodala zrobią wszystko, by każdy zdobyty punkt przyszedł LeBronowi z wielkim trudem. Iguodala i James mają stare porachunki. Lider Lakers w decydującym momencie finału z 2016 roku zablokował rywala, zapewniając tytuł Cleveland. Rok później Iguodala zablokował składającego się do rzutu Jamesa na kilkanaście sekund przed końcem trzeciego meczu finału. Golden State Warriors wygrali tamten mecz 118:113.
W sezonie zasadniczym Lakers dwa razy wygrali z Heat, ale eksperci są zgodni, że tamte mecze niewiele mówią o szansach obu drużyn.

W tej układance jest jeszcze jeden człowiek, którego nie będzie na boisku, ale miał i ma wielki wpływ na Lakers, Heat i LeBrona Jamesa. Pat Riley w latach 80. był trenerem drużyny z Los Angeles, którą poprowadził do pięciu tytułów mistrzowskich. Wiele lat później ściągnął LeBrona do Miami, a jego odejście w 2014 roku odebrał jako osobistą porażkę. On wie, jak się buduje mistrzowskie drużyny.

Rywalizacja toczy się do czterech wygranych. Drugi mecz zaplanowany jest w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu.

Finał, rozgrywany w kompleksie Disneya pod Orlando, wieńczy ten dziwny sezon NBA. Będzie można przyznać mistrzowski tytuł i wręczyć pierścienie. Na razie bliżej tych trofeów są koszykarze Lakers, którzy nadspodziewanie łatwo wygrali w pierwszym spotkaniu z Heat. Świetnie zagrali obaj liderzy zespołu z Los Angeles Anthony Davis (34 pkt) i oczywiście LeBron (25 pkt, 13 zbiórek i 9 asyst). Kłopoty rywali z Miami powiększyły jeszcze urazy liderów Jimmy’ego Butlera, Bama Adebayo i Gorana Dragicia. Dwaj ostatni zakończyli grę przed czasami, ale finały mają tę specyfikę, że bardzo często kontuzje kończą się cudownymi ozdrowieniami.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?
Koszykówka
Zimny prysznic dla reprezentacji Polski. Kompromitacja w meczu z Macedonią Północną
sport
Napoli niespodziewanie zdobyło Puchar Włoch. Polacy w rolach głównych
Koszykówka
Rekord punktów to nie wszystko. Dlaczego Mecz Gwiazd rozczarował kibiców NBA