Wracał w poniedziałek do kraju po tygodniowej podróży służbowej w Polsce. – Metropolicie odmówiono wjazdu bez tłumaczenia przyczyn – poinformował biskup pomocniczy Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej Jurij Kasabucki. Apb Tadeusz Kondrusiewicz utknął na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej i do momentu zamknięcia tego wydania gazety nie było informacji, by udało mu się przekroczyć granicę. Białoruska straż graniczna sprawy nie komentuje. – Wygląda na to, że trwa operacja służb wymierzona w Kościoł katolicki na Białorusi, ale Kościół przetrwa– mówi „Rzeczpospolitej" dobrze poinformowany rozmówca w białoruskim Kościele.
Za dużo powiedział
– Kilka razy zwracałem się na konferencji biskupów, aby drogą pokojową, drogą porozumienia, drogą okrągłego stołu usiąść i te problemy rozwiązać. Namawiałem do pokuty tych wszystkich, którzy zawinili – mówił ostatnio w rozmowie z TV Trwam Kondrusiewicz. – Są niektóre przesłanki, mówiące, że wybory nie odbyły się uczciwie – stwierdził.
Po brutalnych pacyfikacjach protestów tuż po wyborach 9 sierpnia nawoływał do dialogu i porozumienia, potępiał przemoc wobec pokojowych demonstrantów i nawet modlił się pod ścianami aresztu przy ul. Akreścina w Mińsku, gdzie bito i torturowano aresztowanych. Odważył się nawet polemizować z Łukaszenką, gdy ten nazwał protestujących „odszczepieńcami". – Nazywanie osób o odmiennych poglądach „odszczepieńcami" czy wrogami to droga do konfrontacji – komentował podczas jednego z kazań. Ostatnio domagał się ukarania winnych funkcjonariuszy OMON-u, którzy rozpędzając protest, zablokowali wejścia do kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku.
W poniedziałek komentował w rozmowie z Biełsatem: – Nie zostałem wpuszczony. Powiedzieli, że mam zakaz wjazdu na Białoruś, nic więcej. Teraz tym zajmuje się kuria.
Proboszcz jednej z największych parafii na Białorusi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" porównuje tę sytuację z niedawną dymisją zwierzchnika Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej. – Najpierw złożył życzenia Łukaszence, a później się z tego wycofał. To zaważyło – mówi. Ale metropolita Paweł był obywatelem Rosji i zgodnie z decyzją synodu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wrócił do swojej ojczyzny. Sytuacja z Kondrusiewiczem jest bezprecedensowa nawet na warunki autorytarnego reżimu Aleksandra Łukaszenki, gdyż nie ma żadnych podstaw prawnych, by odmawiać prawa wjazdu na Białoruś obywatelowi Białorusi.