Rusza Tour de France. Brytania już nie rządzi

Wyścig startuje w sobotę, a kolarze zaczynają go nieprzygotowani. Faworytem jest Kolumbijczyk Egan Bernal, któremu ma pomóc Michał Kwiatkowski.

Publikacja: 27.08.2020 21:00

Michał Kwiatkowski w Tour de France pojedzie siódmy raz. Najwyższe miejsce zajął w pierwszym starcie

Michał Kwiatkowski w Tour de France pojedzie siódmy raz. Najwyższe miejsce zajął w pierwszym starcie w roku 2013, gdy był 11.

Foto: Agnieszka Torba/East News

Na razie najwięcej mówi się o nieobecnych. Dave Brailsford, szef grupy Ineos, ma w talii cztery asy, ale na Tour de France postanowił wyłożyć tylko dwa – ubiegłorocznego triumfatora Bernala oraz zwycięzcę ostatniego Giro d’Italia Ekwadorczyka Richarda Carapaza. Wyścig w telewizji obejrzą Brytyjczycy Chris Froome (czterokrotny zwycięzca) i Geraint Thomas (triumfator z roku 2018).

Froome przed ubiegłorocznym Tourem miał wypadek. Połamał kość udową, łokieć i żebra, treningi wznowił dopiero na początku tego roku. Oznajmił wówczas, że motywacją w walce o powrót jest dla niego Tour de France, ale kwestia jego występu w Wielkiej Pętli tak naprawdę stała się jasna już wówczas, gdy ogłosił, że po zakończeniu sezonu zmienia zespół, a niedługo później dotoczył się do mety Criterium du Dauphine na początku ósmej dziesiątki.

Koniec dyktatu

Brailsford rolę lidera zawsze powierza najlepszemu. 23-letni Bernal rok temu był sensacją wyścigu i w bezpośredniej walce pokonał na trasie Thomasa – tak samo jak Thomas pokonał kiedyś Froome’a, a Froome Bradley’a Wigginsa. To praktycznie oznacza koniec sztafety brytyjskich sukcesów w Wielkiej Pętli (27 zwycięstw etapowych i 6 triumfów w klasyfikacji generalnej w latach 2012–2019).

Dziś sytuacja w peletonie jest otwarta, skończył się dyktat jednej drużyny. Rok temu na podium trzech wielkich tourów stało ośmiu zawodników z pięciu ekip, na liście powtórzyło się tylko nazwisko byłego skoczka narciarskiego Primoża Roglicia. Słoweniec z grupy Jumbo-Visma także w tym roku należy do faworytów – obok Bernala i kolegi z zespołu Toma Dumoulina. Holenderska ekipa miała grać podczas Tour de France na trzech fortepianach, ale kontuzja zatrzymała Stevena Kruijswijka.

Tegoroczny wyścig może być taktyczną rozgrywką dwóch drużyn. Kluczową rolę w Ineosie powinien odegrać Michał Kwiatkowski. Polak znowu będzie chronił lidera na odcinkach płaskich oraz wylewał siódme poty na podjazdach, nadając grupie tempo zgubne dla rywali. Brytyjski zespół charakteryzuje twarda dyscyplina i Kwiatkowski raczej nie dostanie szansy na indywidualny popis.

Innych Polaków na liście startowej nie ma, choć CCC Team to teoretycznie polska drużyna. W wysokich górach będzie jej przewodził Rosjanin Ilnur Zakarin, a zwycięstw etapowych poszuka Belg Greg van Avermaet.

Rafał Majka drugi rok z rzędu obejrzy wyścig w telewizji, bo jego cel to Giro d’Italia. Liderem grupy Bora Hansgrohe na Wielką Pętlę będzie Niemiec Emanuel Buchmann, który rok temu był czwarty.

Tour de France tylko czterokrotnie, jeszcze przez drugą wojną światową, dojeżdżał do sierpnia, a tegoroczny start jest najpóźniejszy w historii. Kolarze zazwyczaj przystępowali do rywalizacji, mając w nogach kilka tysięcy wyścigowych kilometrów. Dziś sytuacja jest inna. Zawodnikom brakuje startów, co w ostatnich tygodniach doprowadziło do głośnych kraks, bo kolarstwo, jak każda profesja, wymaga praktyki, a jej brak osłabia pewność na trasie oraz automatyzm reakcji w sytuacjach ekstremalnych.

Wielka Pętla w całości rozegra się na terenie Francji, przed kolarzami 3470 km jazdy na 21 etapach. Najtrudniejsze wyzwania czekają ich w Pirenejach, gdzie organizatorzy zaplanowali między innymi 17-kilometrową wspinaczkę pod Grand Colombier (średnie nachylenie 7,1 proc.) oraz morderczy podjazd pod Col de la Loze, którego szczyt unosi się 2304 metry nad poziomem morza.

Mocny początek

Jazda indywidualna na czas będzie tylko jedna, dzień przed końcem wyścigu. To dowód, że dyrektor Christian Prudhomme stara się ułatwić walkę o wysokie miejsca w klasyfikacji generalnej słabszym „czasowcom” i przenieść ciężar rywalizacji o zwycięstwo na etapy górskie. Sprinterzy powinni królować w drugim, a nie pierwszym tygodniu wyścigu. To nowość. Początek będzie wymagający, bo kolarze już drugiego dnia wjadą w Alpy, a czwartego czeka ich finisz na podjeździe.

Przebieg rywalizacji w dobie koronawirusa porządkuje 18-stronicowy dokument. Najważniejszy punkt stanowi, że wyścig się nie zatrzyma, jeśli koronawirus dopadnie peleton. Uczestnicy trzy dni przed startem rozpoczęli izolację wewnątrz zespołów. Wszyscy zostali przebadani, kolejne testy czekają ich 7 i 14 września. To będą dni sądu, bo dwa przypadki choroby w jednym zespole oznaczają wykluczenie całej drużyny.

Pozytywny wynik testu na koronawirusa to nie wszystko, bo – teoretycznie – wystarczą „mocno podejrzane objawy”, aby organizatorzy skrócili listę uczestników. Lekarze po zakończeniu każdego etapu mają obowiązek uzupełniać ankiety zdrowotne i przekazywać je obsłudze medycznej wyścigu.

Pierwszy raz w najnowszej historii Tour de France zwycięzcy etapów oraz zdobywcy koszulek nie będą mogli liczyć na całusy od hostess. To akurat efekt nie tylko covidowych restrykcji, ale przede wszystkim korekty światopoglądowej, bo od teraz najlepszym na podium będą towarzyszyć jednocześnie pan i pani.

Pandemiczne obostrzenia ograniczą liczbę uczestników oraz osób obsługujących wyścig z pięciu do trzech tysięcy. Maseczki kolarze będą mogli zdjąć tylko na trasie, obowiązkowe będą nawet w samochodach i autobusach. Nosić powinni je także kibice, ale tych z pewnością bardziej zmartwi inna restrykcja ogłoszona przez dyrektora Prudhomme’a: zakaz zbierania autografów oraz robienia selfie. Te ostatnie w przeszłości wielokrotnie prowadziły do kraks, więc nikt w peletonie za nimi nie zatęskni.

Tour de France pokazuje Eurosport.

Na razie najwięcej mówi się o nieobecnych. Dave Brailsford, szef grupy Ineos, ma w talii cztery asy, ale na Tour de France postanowił wyłożyć tylko dwa – ubiegłorocznego triumfatora Bernala oraz zwycięzcę ostatniego Giro d’Italia Ekwadorczyka Richarda Carapaza. Wyścig w telewizji obejrzą Brytyjczycy Chris Froome (czterokrotny zwycięzca) i Geraint Thomas (triumfator z roku 2018).

Froome przed ubiegłorocznym Tourem miał wypadek. Połamał kość udową, łokieć i żebra, treningi wznowił dopiero na początku tego roku. Oznajmił wówczas, że motywacją w walce o powrót jest dla niego Tour de France, ale kwestia jego występu w Wielkiej Pętli tak naprawdę stała się jasna już wówczas, gdy ogłosił, że po zakończeniu sezonu zmienia zespół, a niedługo później dotoczył się do mety Criterium du Dauphine na początku ósmej dziesiątki.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości