Juan Carlos opuścił ojczyznę. Hiszpania znów marzy o republice

Juan Carlos opuścił ojczyznę, aby ratować monarchię. Jej upadek okazałby się groźnym precedensem dla reszty Europy.

Aktualizacja: 04.08.2020 21:24 Publikacja: 04.08.2020 18:40

Juan Carlos obiecał, że wróci z Dominikany na ewentualne wezwanie prokuratorów

Juan Carlos obiecał, że wróci z Dominikany na ewentualne wezwanie prokuratorów

Foto: AFP

Gdy w Madrycie opublikowano w poniedziałek wieczorem list byłego króla (abdykował w 2014 r.) do syna Filipa VI, jego autor był już poza ojczyzną. Chciał uniknąć kłopotliwych pytań, żenujących zdjęć. Nie podał nawet miejsca, gdzie od tej pory będzie mieszkał, choć zdaniem konserwatywnego dziennika „ABC" chodzi o Dominikanę. Tam monarchę jest gotów gościć kubański miliarder Pepe Fanjul.

Czy mógłbyś się zamknąć?

Punktem zwrotnym okazało się zeznanie, jakie złożyła była kochanka Burbona Corrina Larsen szwajcarskim prokuratorom 18 grudnia 2018 r. Przyznała w nim, że Juan Carlos przekazał na jej tajne konto bankowe 65 mln dolarów.

Deklaracja, która dopiero kilka tygodni temu ujrzała w Hiszpanii światło dzienne, uruchomiła lawinę doniesień o podejrzanych transakcjach finansowych króla, w szczególności 100 mln dolarów, jakie przekazał mu władca Arabii Saudyjskiej za organizację kontraktu na budowę przez Hiszpanię sieci superszybkiej kolei AVE.

Król już wcześniej nie miał dobrej opinii. Gdy na jaw wyszły kwity z Panamy, zbiór tajnych dokumentów z rajów podatkowych uzyskanych dzięki wyciekowi z kancelarii Mossach Fonseca, okazało się, że Juan Carlos jest związany z kilkunastoma funduszami offshore, a beneficjentem niektórych z nich uczynił Filipa VI. Obecny monarcha wyrzekł się wtedy jakiegokolwiek spadku po ojcu, pozbawił go także wartej 200 tys. euro rocznej subwencji.

Dom królewski podkreśla, że decyzję o wyjeździe podjął sam Juan Carlos. Wiadomo jednak, że tak on, jak i Filip VI mieli w tym wspólny cel: uratowanie monarchii. To zaś wcale nie jest takie pewne: zdaniem instytutu Sinoptica utrzymania obecnego ustroju chce już tylko 34,6 proc. Hiszpanów, podczas gdy 51,6 proc. wolałoby żyć w republice.

Madrycki politolog Alberto Madrigal podkreśla co prawda w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że droga do tego nie jest prosta, bo wcześniej konieczne byłoby przeprowadzenie referendum, którego nie chce większość deputowanych reprezentowanych w Kortezach. Mimo wszystko, jeśli w perspektywie kilku lat nastawienie opinii publicznej do korony się nie zmieni, mogą za nią pójść i politycy.

Wyjazd króla to smutny finał kariery, którą wśród koronowanych głów w Europie można porównać chyba tylko z Elżbietą II. 82-letni dziś Burbon został sprowadzony już w 1948 r. z zesłania do Madrytu przez Franco. El Caudillo wierzył, że przez odpowiednie wychowanie zapewni sobie następcę, który scementuje autorytarny reżim. Młody król zaraz po śmierci dyktatora w 1975 r. stanął jednak po stronie demokracji, zapewniając bezkrwawą zmianę systemu. To okazało się modelem dla wielu innych krajów wychodzących z dyktatury, także Polski. Szczyt popularności monarcha zyskał jednak w 1981 r., gdy z wielką determinacją powstrzymał zamach stanu zainicjowany przez część oficerów armii.

– Czy mógłbyś się zamknąć? – to zdanie wypowiedziane przez króla do wenezuelskiego przywódcy Hugo Chaveza w 2007 r. na szczycie iberoamerykańskim w Santiago stało się symbolem jego zaangażowania na rzecz wolności w całej Ameryce Łacińskiej.

Taki prestiż spowodował, że do króla przekonała się zarówno konserwatywna Partia Ludowa (PP), jak i lewicowa PSOE grupująca zasadniczo spadkobierców republikanów z wojny domowej. Szczególnie bliskie relacje król miał z najwybitniejszym spośród demokratycznych premierów Hiszpanii Felipe Gonzalezem.

Ślub z trenerem

Ale taka estyma okazała się dla Juana Carlosa pułapką. Wolny od wszelkiego nadzoru opinii publicznej, bez jasno określonych zasad zachowania przez rząd, król dał upust rozwiązłemu życiu. Pismo kobiece „Marie Claire" uważa, że miał aż 5 tys. kochanek. O tym Hiszpanie dowiedzieli się jednak dopiero w 2012 r., gdy w trakcie polowania na słonie w Botswanie król doznał poważnego wypadku i musiał natychmiast być operowany w Madrycie. Nagle okazało się, że nie towarzyszy mu królowa Zofia, tylko Corrina Larsen, a podróż sfinansowali Saudyjczycy. Monarchia, instytucja bez władzy, której głównym zadaniem jest dawanie przykładu innym, okazała się mało użyteczna i to nawet, jeśli Filip VI, inaczej niż jego ojciec, jest obowiązkowy i wierny królowej Letycji.

W czasach, gdy każdy może zrobić zdjęcie komórką i upowszechnić je w internecie, przez co bardzo trudno utrzymać tajemnicę, opinia publiczna odwraca się jednak od monarchii w wielu innych krajach Europy. W Holandii pod panowaniem Willema-Alexandra chce pozostać już tylko 55 proc. respondentów wobec 70 proc., którzy popierali koronę jeszcze w 2007 r. W głęboko demokratycznym kraju, gdzie zachowanie równych praw mniejszości jest tak ważne, coraz trudniej wytłumaczyć, dlaczego Polacy mogą od 30 lat wybierać głowę państwa, podczas gdy Holendrzy są na nią skazani.

Ten sam problem dotyka sąsiedniej Belgii. Tu już trzy lata temu tylko 50,6 proc. mieszkańców chciało monarchii, a we Flandrii, która marzy o wybiciu się na niepodległość, jedynie 35 proc. Ale to było przed antyrasistowskim ruchem po zabójstwie w USA przez policję czarnoskórego George'a Floyda i uświadomieniu sobie przez Belgów, że przodek ich monarchy (Filipa I), Leopold II, jest odpowiedzialny za ludobójstwo w Kongu 10–15 mln osób więcej, niż pochłonął Holokaust. To tym trudniejsze do zaakceptowania, że przed Pałacem Królewskim w Brukseli wciąż stoi posąg zbrodniarza.

W Szwecji zaufanie do monarchii spadło, gdy w 2010 r. następczyni tronu, księżna Wiktoria, wyszła za swojego trenera Daniela Westlinga. Aura niezwykłości, jaka miałaby otaczać rodziny królewskie, i tu prysła. To też przypadłość Windsorów. Co prawda 62 proc. Brytyjczyków chce utrzymania monarchii, a wyjątkowym zaufaniem (74 proc.) cieszy się 94-letnia Elżbieta II, jednak ten wskaźnik wyraźnie spada wśród Szkotów, a także młodszych respondentów. O ile wnuk królowej, książę William, może liczyć na bardzo wysokie poparcie (67 proc.), o tyle jego ojciec i następca tronu książę Karol ma już tylko 47 proc. – efekt jego nieudanego związku z Dianą i długoletniego romansu z Kamilą. Jeszcze gorzej jest z jego bratem Andrew, który jest kojarzony z siatką zbudowaną przez nieżyjącego już pedofila Jeffreya Epsteina: ufa mu ledwie 13 proc. respondentów. Wygląda więc na to, że monarchia, choć dla wielu pozostaje symbolem dawnej wielkości kraju, przetrwa pod warunkiem, że korona od razu trafi do wnuka królowej, pomijając jedno pokolenie.

Gdy w Madrycie opublikowano w poniedziałek wieczorem list byłego króla (abdykował w 2014 r.) do syna Filipa VI, jego autor był już poza ojczyzną. Chciał uniknąć kłopotliwych pytań, żenujących zdjęć. Nie podał nawet miejsca, gdzie od tej pory będzie mieszkał, choć zdaniem konserwatywnego dziennika „ABC" chodzi o Dominikanę. Tam monarchę jest gotów gościć kubański miliarder Pepe Fanjul.

Czy mógłbyś się zamknąć?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Gdzie odbędzie się II tura? Kraków, Poznań i Wrocław znów będą głosować
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Koniec epoki Leszka Millera. Nie znajdzie się na listach do europarlamentu
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS