Słuchamy, bo to właśnie chcemy usłyszeć. Zwycięży nie ten, kto najmędrszy rozumem, lecz ten, co mami najskuteczniej.
Zaatakowały nas cyfry. Pokazywane w mediach konwoje wojskowych ciężarówek wywożących zwłoki we włoskim Bergamo uświadomiły nam realność zagrożenia. Tuż za miedzą działy się rzeczy przerażające i wszystko wskazywało na to, że nie zostaniemy zieloną wyspą na morzu zarazy. Przeciwnik zaś był maleńki. Nie można go było zobaczyć. Nie chroniły przed nim mury ani granice. To jak walka z cieniem. Fachowcy radzili, jak zapobiegać i co robić. Wprowadzono reguły wywracające nasze życie do góry nogami. Człowiek, istota socjalna, nagle został odizolowany od innych. Zapanowały nieufność i strach. Nie można poznać, kto jest zarażony, a kto nie. Wróg był wszędzie i nigdzie. W sklepie, w autobusie, parku i kościele. Na banknotach, klamkach, poręczach schodów i na stołach. Unosił się w powietrzu. Na pustych ulicach dźwięk syren karetek rozlegał się donośniej niż zwykle. Statystyki mówiące o chorobie zbierającej żniwo wśród osób w starszym wieku potęgowały obawy o zdrowie i życie naszych najbliższych.