Prof. Mariusz Jędrzejko: Banaś nie pójdzie na wojnę z PiS, ale się nie podda

Prezes NIK wysłał czytelny sygnał, że zamierza robić swoje – analizuje prof. Mariusz Jędrzejko, socjolog i pedagog społeczny.

Aktualizacja: 12.12.2019 12:09 Publikacja: 11.12.2019 20:08

Prezes NIK jest mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Skła

Prezes NIK jest mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Składa się na to m.in. odmienna konstrukcja psychofizyczna

Foto: Forum

Marian Banaś, obecny szef NIK, ma przydomek Pancerny i wygląda na to, że nie jest to określenie na wyrost. W czym tkwi jego siła? Co można powiedzieć o jego konstrukcji psychicznej?

Na prezesa NIK patrzymy jak na polityka i urzędnika państwowego, tymczasem jest on także mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma zupełnie inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Składa się na to odmienna, mało powszechna konstrukcja psychofizyczna, pozbawiona strachu i nieprzewidywalności. Z pewnością to, co się dzieje, jest głęboko przez niego przeżywane, ale jego reakcje behawioralne i psychiczne są odmienne od tych, jakie cechują na ogół miękkich i chybotliwych polityków. To jest człowiek silnego hartu ducha i nieugiętej walki. Ci, którzy widzieli go na macie, wiedzą, że walczy do końca, po prostu opanował jutsu, czyli sztukę, umiejętność walki. To jest natura judoków, karateków, zapaśników, kendoków. Sam byłem kendoką, rozumiem więc, co się dzieje w jego umyśle i duszy. Jeśli ktoś tego nie docenia, popełnia wielki błąd.

Czytaj także: Marian Banaś w kontrataku: NIK uderza w resort sprawiedliwości

Czy zatem sport ma znaczenie w przypadku Banasia? Ma czarny pas w karate kyokushin. Osiągnął 1. dan, czyli stopień mistrzowski.

Aby zdobyć 1. dan, trzeba heroicznego wysiłku, konsekwencji i drogi. Jest ona znaczona cierpliwością wielu lat żmudnych treningów, z bólem, siniakami i zmęczeniem. Tej pierwszej cechy na ogół nie ma w polskiej polityce oraz powszechnym życiu. Wszystko ma być już, naraz, natychmiast, bez patrzenia na konsekwencje, na ogół bez wizji 20–30 lat. To nie jest konstrukcja Mariana Banasia. Kiedy moi koledzy chodzili na działki, ja ćwiczyłem 784. raz to samo kata. Jeśli prezes NIK pokazuje się w karatedze, to po prostu mówi: mam silną atama i seiken, czyli głowę i pięść. To jest człowiek przenikliwie walczący.

Trenowanie karate mogło wyrobić w nim jakąś szczególną odporność na przeciwności. Jak taki sport wpływa na człowieka?

Tak, chodzi przede wszystkim wytrzymałość psychofizyczną, opanowanie, strategię i konsekwencję. Ludzie sportu są odporniejsi, mają dalekosiężne plany – swój udział np. w igrzyskach olimpijskich planują sześć–osiem lat do przodu. Sportowiec ma też swoje specyficzne poczucie honoru. Myślę, że Mariana Banasia najbardziej zabolało podważenie jego honorowej postawy. Nie znam dokumentów CBA, więc wiele nie wiem. Rozumiem, że przekroczono tu granicę zasad, wskazano na zachowanie, jakie nie powinno mieć miejsca. Ale ten świat jest tak brudny, że „unik fiskalny" Banasia jest na poziomie codziennych kombinacji w przydrożnym barze. To nie jest usprawiedliwienie, ale być może on to tak widzi. My w Polsce tolerujemy masowo „bar", ale oczywiście NIK nie jest „barem". Ale panu Marianowi Banasiowi zarzucono coś więcej, nie tylko ów „bar", więcej niż manipulowanie zyskami z kamienicy – zarzucono mu, że nie jest honorowy. I mówili to czasami ludzie, którzy o honorze powinni milczeć.

Był moment, kiedy prezes NIK był bliski rezygnacji ze stanowiska. Wycofał się, twierdząc, że jego osoba „stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej". Co mogło się za tym kryć?

Z pewnymi typami charakteru i osobowości nie walczy się w wojnie totalnej – „zajedziemy ciebie, zgnębimy, dopadniemy twoją rodzinę". To jest bolszewickie. U ludzi silnych duchem, a takim jest niewątpliwie szef NIK, trzeba innego typu narracji, może innych partnerów lub negocjatorów. Próbuję wyobrazić sobie, co on czuje, jak reagują jego umysł oraz ciało, i przypomina mi się, gdy kiedyś szef Sztabu Generalnego zaatakował mnie, wówczas młodego pułkownika, bardzo ostrymi słowami, nakazując, bym z czegoś się wycofał. Gdybym kierował się logiką wojskowego, podkuliłbym ogon, a ja mu powiedziałem ze spokojem: „nigdy". Przy kolejnych spotkaniach patrzyłem mu prosto w oczy, a on tego wzroku unikał. Bez lat ćwiczeń z mieczem nie dałbym rady. Politycy patrzą na pana Banasia w perspektywie jednego kroku – ma się poddać, a to wojownik, który wie, że niektóre ruchy robi się na Ippon kumite, a inne na Gohon kumite, czyli pięć kroków. To aż niezrozumiałe, że ci, którzy go wyznaczyli na tę ważną funkcję państwową, tego nie rozumieją. Honor obywatelski jest ważny i pożądany, ale to coś innego niż honor wojownika karateki, bo za nim kryje się DO, czyli droga.

Czy biorąc pod uwagę jego konstrukcję psychiczną, kiedykolwiek skapituluje i poda się do dymisji?

Sądzę, że pójdzie swoją, zaplanowaną i przemyślaną do – drogą. Ma pewnie jakąś strategię, mam nadzieję, że jej fundamentem jest dobro państwa i prawo, że nie jest to rodzaj kabuki, czyli teatru. Z wielkim prawdopodobieństwem przewiduję, iż się nie podda. I może być w tym pewien pozytywny paradoks. Otóż wielu poprzednich szefów NIK było powiązanych z polityką i politykami, za nimi zawsze ktoś stał. Marian Banaś od czasu wybuchu „afery" jest sam, ani obecnej władzy, ani opozycji, i to paradoksalnie naprawdę dobra wiadomość. I jeszcze jedna ważna uwaga: NIK to nie Banaś, to setki państwowców, profesjonalnych urzędników, którzy, jak pokazuje historia ostatniej dekady, dobrze służą Rzeczypospolitej.

Człowiek o takiej osobowości może wykorzystywać stanowisko do osobistych celów, np. do zemsty na swoim niedawnym środowisku politycznym? Jedne kontrole bardziej eksponować, inne mniej?

To trudne pytanie. Zemsta jest niestety częścią naszej rzeczywistości, widzimy mszczenie się na tych, co byli przed nami, ale i ci mścili się na poprzednikach. Generalnie masowo przekroczono granicę, w której jest coraz trudniej służyć państwu tym, którzy nie są u władzy lub do tego obozu nie należą. Tymczasem wiatr historii za jakiś czas zmiecie tych, co teraz rządzą, i co się stanie? Zemsta pójdzie w ich kierunku, będą kolejne ofiary? Tymczasem potrzebujemy jak ryba wody wyciszenia, bo podziały społeczne są coraz głębsze – nie biegną tylko wzdłuż Wisły i w kierunku północ–południe, lecz już przez rodziny. One są daleko głębsze niż w epoce socjalizmu, pomijając przepaść między obywatelami a aparatem ówczesnej przemocy.

Czy do niedawna bliskie Marianowi Banasiowi środowisko PiS powinno się go teraz bać?

To jest środowisko najsilniejszych emocji, jakie kiedykolwiek widziałem w polityce. Przypomnijmy sobie skandaliczne zachowania i słowa niektórych obecnych włodarzy. Mimo tego ostrego sporu sądzę, iż szef NIK wybierze trzecią drogę, nie pójdzie na wojnę i nie „podda się", będzie robił swoje. Dał zresztą silny sygnał służbom – nie odbierzecie mi certyfikatu bezpieczeństwa, bo on wynika z prerogatyw szefa Izby. To, co mówię, jest chłodną oceną, a nie bronieniem kogokolwiek.

Banaś jest człowiekiem milczącym. Takim był jako minister finansów, szef KAS, a teraz jako prezes NIK praktycznie nie zabiera głosu, co najwyżej wydaje oświadczenia. Czy to jakiś rys osobowości, świadomy wybór?

To jest podwójne, wynika z osobowości silnie ukształtowanej myśleniem charakterystycznym dla sztuk walki Wschodu, a jednocześnie jest to świadoma decyzja państwowca – za mnie przemawiają raporty instytucji. Oczywiście poprzedzają to pierwotne wobec wymienionych cechy charakteru oraz wychowanie, jakie pan Banaś odebrał w młodości.

Ale oświadczenia praktycznie niczego nie wyjaśniają, sprowadzają się do zapewnień, że jest niewinny, że ze spokojem czeka na zbadanie sprawy przez sąd. To także przemyślana taktyka?

Myślę, że zdarzenia z Krakowa są co najmniej naganne. Pewnie wszyscy chcielibyśmy, aby instytucje do tego powołane przedstawiły nam pełną analizę. Czy szybko tak będzie? Mam wątpliwość, patrząc na to, co się dzieje do tej pory. W postawie szefa NIK jest jednak pewna logika, jeśli mówimy o państwie prawa, to niech ono wobec mnie zadziała, ze swoimi prawnymi instrumentami. My z naszą naturą chcemy już szafotu, szubienicy lub innej egzekucji. To zdumiewające.

Biorąc pod uwagę osobowość i cechy charakteru Mariana Banasia, jaki scenariusz pan przewiduje? Dotrwa jako prezes NIK do końca kadencji?

Ścieżka postępowania została jasno zarysowana – prezes NIK wysłał czytelny sygnał: będę robił swoje, to znaczy to, co wynika z ustawy o NIK. Władza będzie szukała jakiejś alternatywy do osiągnięcia swojego celu, bo jest przekonana do swoich racji. Nieskromnie sugeruję wszystkim wojownikom stron, aby wyciszyli rytm wojennych bębnów, aby popatrzyli w lustro albo w oczy kolegi, który zarobił 480 tysięcy i mówi nam: „jest OK". Patrzmy na to, co robi NIK, bo w tak dziurawym państwie jest nam po prostu potrzebny jako instytucja sprawna i absolutnie niezależna.

Odpuścić to, co opisali dziennikarze, i przymknąć oczy na pierwsze ustalenia instytucji państwa?

Nie, w żadnym wypadku, ale do oceny tego, co się stało, jest potrzebna miara roztropności i spokoju. Nie wiemy, co ustaliły służby. To ciekawe, bo od lat są dziurawe wobec niektórych mediów, a tu cisza.

Jestem pedagogiem społecznym i socjologiem, a w naszej pracy chłód diagnozy jest ważniejszy od emocji ocen, tak mnie uczyła pani prof. Maria Jarosz, osoba po prostu wybitna.

Prof. Mariusz Jędrzejko jest m.in. dyrektorem naukowym Centrum Profilaktyki Społecznej

Marian Banaś, obecny szef NIK, ma przydomek Pancerny i wygląda na to, że nie jest to określenie na wyrost. W czym tkwi jego siła? Co można powiedzieć o jego konstrukcji psychicznej?

Na prezesa NIK patrzymy jak na polityka i urzędnika państwowego, tymczasem jest on także mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma zupełnie inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Składa się na to odmienna, mało powszechna konstrukcja psychofizyczna, pozbawiona strachu i nieprzewidywalności. Z pewnością to, co się dzieje, jest głęboko przez niego przeżywane, ale jego reakcje behawioralne i psychiczne są odmienne od tych, jakie cechują na ogół miękkich i chybotliwych polityków. To jest człowiek silnego hartu ducha i nieugiętej walki. Ci, którzy widzieli go na macie, wiedzą, że walczy do końca, po prostu opanował jutsu, czyli sztukę, umiejętność walki. To jest natura judoków, karateków, zapaśników, kendoków. Sam byłem kendoką, rozumiem więc, co się dzieje w jego umyśle i duszy. Jeśli ktoś tego nie docenia, popełnia wielki błąd.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi
Polityka
Wyłączanie spod sankcji. KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce
Polityka
Zaskakujący kandydaci z PO na prezydenta Warszawy po Rafale Trzaskowskim
Polityka
Polityka na Wielkanoc: dlaczego coraz trudniej kreować tematy