O Polsce po raz kolejny dyskutowali we wtorek ministrowie państw UE w ramach procedury z art. 7. Po raz pierwszy w rozmowie nie uczestniczył Frans Timmermans, bo w nowej Komisji Europejskiej praworządnością zajmują się wiceprzewodnicząca Věra Jourová i komisarz Didier Reynders.
– Będziemy obiektywni i uczciwi. Kontynuujemy art. 7, czekamy na werdykty unijnego sądu w sprawach przeciw Polsce – powiedziała czeska komisarz. – Chcę budować mosty, ale pytanie, czy Polska gotowa jest słuchać naszych wątpliwości i czy jest otwarta na dialog – dodała.
Jej belgijski kolega podkreślał, że w ostatnich miesiącach i tygodniach sytuacja w Polsce uległa pogorszeniu. – Szczególnie martwią mnie postępowania dyscyplinarne przeciw sędziom, którzy zadają pytania do TSUE – powiedział Reynders. To właśnie w sprawie przepisów o utworzeniu Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego ma się wypowiedzieć unijny sąd. Na razie rozstrzygnął tylko pytanie prejudycjalne, teraz musi się wypowiedzieć w sprawie skargi Komisji Europejskiej na ten sam temat.
Równolegle do procedury z art. 7 i postępowania przez unijnym sądem trwają przygotowania do stworzenia mechanizmu „praworządność za pieniądze". Chodzi o to, by w nowym unijnym budżecie na lata 2021–2027 dało się zablokować wypłatę unijnych funduszy w razie stwierdzenia braku praworządności. Większość państw jest za, ale Polska, Węgry Rumunia i Włochy się sprzeciwiają. – Paradoksem byłoby zbudowanie mechanizmu, który sam w sobie byłby sprzeczny z praworządnością. I który byłby niejasny – mówił we wtorek sekretarz stanu ds. europejskich Konrad Szymański. Polska chce wyraźnego zapisania, że mowa o sytuacji, gdy domniemany brak praworządności może skutkować brakiem kontroli nad wydawaniem unijnych pieniędzy.
Dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita", są przekonani, że mechanizm zostanie zaakceptowany, ale nie będzie skutecznym instrumentem nacisku na Polskę. – Zostanie rozwodniony – mówi nam przedstawiciel kraju zdecydowanie popierającego taki mechanizm. – Zrobi się tak, żeby wszyscy byli usatysfakcjonowani. Część krajów będzie mogła się pochwalić wyborcom, że w UE dba się o wartości i pieniądze z ich podatków nie będą przekazywane krajom, w których te wartości są łamane. A kraje takie jak Polska będą usatysfakcjonowane, że ich ten mechanizm nie zaboli – mówi nam inny dyplomata.