Jacek Jaśkowiak czy Małgorzata Kidawa-Błońska? Jeszcze tydzień temu wydawało się, że „prawybory" w Platformie Obywatelskiej nie odbędą się, a wicemarszałek Sejmu będzie kandydatką największej partii opozycyjnej na prezydenta. Ale pojawienie się w grze prezydenta Poznania – coraz częściej uznawanego w PO wprost za kandydata Grzegorza Schetyny – zmieniło obraz sytuacji. To nie rywalizacja, w której Jaśkowiak jest „zającem". Ale prawdziwy wybór, który może zdefiniować kształt kampanii prezydenckiej. W PO narasta – jak wynika z naszych rozmów – obawa, że zbyt skrajne postulaty i poglądy Jaśkowiaka będą spychać partię za bardzo na lewo. Nawet jeśli ostatecznie kandydatką zostanie Kidawa-Błońska. To wszystko może otworzyć pole i drogę do drugiej tury liderowi PSL Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.
Słowo „ostatecznie" jest tu o tyle na miejscu, że w PO jednocześnie narasta przekonanie, że Schetyna poprzez zwycięstwo Jaśkowiaka chce wzmocnić swoją pozycję na tyle, że przesunie wewnętrzne wybory w partii.
Popsute relacje
Rywalizacja jest na serio. W partii powtarza się historię, że relacje Schetyny i Kidawy-Błońskiej bardzo się popsuły. To miało być widoczne zwłaszcza w trakcie ubiegłotygodniowej konwencji EPP w Zagrzebiu, gdzie Kidawa-Błońska i Schetyna byli częścią delegacji PO. Jednocześnie w zdolności do walki do upadłego marszałek Sejmu niektórzy członkowie PO nie wierzą. To wszystko prowadzi do sytuacji, w której wybór 14 grudnia może mieć dalekosiężne konsekwencje dla polskiej polityki, być może na najbliższe lata. Zdecyduje o tym 1200 delegatów na krajową konwencję. Tak oto próba Grzegorza Schetyny pokazania, że jego pomysły są realizowane – jak pomysł prawyborów – stworzyła dla PO nieprzewidywalną sytuację.
Jacek Jaśkowiak nie traci czasu i zdefiniował się jako kandydat na lewo od Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. I to tak bardzo, że na tym tle uchodzący do tej pory za najbardziej liberalnego Rafał Trzaskowski – który zresztą z tego powodu uznawany był za kandydata, który nie zdobędzie poparcia poza dużymi miastami – zaczyna się jawić jako umiarkowany konserwatysta. Jaśkowiak w poniedziałek stwierdził, że popiera wprowadzenie małżeństw jednopłciowych. We wtorek – w sprawie eutanazji – stwierdził, że każdy powinien mieć możliwość wyboru. – Ja bym chciał o sobie decydować, a nie żeby o tym decydowali inni – powiedział rano w Polsat News.
Jaśkowiak gra na kontrast z Kidawą-Błońską. – Być może chce wytworzyć wrażenie, że będzie najlepszą kontrą dla kandydata Lewicy, np. Adriana Zandberga, co ma przekonać delegatów – spekuluje nasz rozmówca znający sytuację.