Do Wilna udali się prezydent Andrzej Duda oraz premier Mateusz Morawiecki. W uroczystościach udział wziął także prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Do litewskiej stolicy udał się również wicepremier Białorusi Ihar Pietryszenka. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczą także przedstawiciele Łotwy, Estonii i Ukrainy. Honorową asystę na uroczystościach zapewniają polscy i litewscy żołnierze.
W piątek w katedrze wileńskiej przy szczątkach powstańców styczniowych wystawiono trumny ze szczątkami powstańców styczniowych, które przypadkowo odnaleziono w ostatnich latach podczas prac archeologicznych. Chodzi m.in. o przywódców powstania styczniowego - Wincentego Konstantego Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego, oraz kilkunastu innych uczestników powstania. Zostali oni straceni przez carską armię w Wilnie, w latach 1863-1864. Spoczną w kaplicy na Cmentarzu na Rossie.
Komentarz dr. Tomasza Danileckiego, Muzeum Pamięci Sybiru
Uroczysty pogrzeb przywódców Powstania Styczniowego w Wilnie to moralne zwycięstwo narodów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego: Polaków, Litwinów i Białorusinów nad carskim despotyzmem, uosabianym przez gubernatora Michaiła Murawjowa „Wieszatiela". Między 3 czerwca 1863 r. a 22 marca 1864 r. na Placu Łukiskim w Wilnie odbyły się publiczne egzekucje 21 uczestników Powstania Styczniowego na Litwie. Gubernator Murawjow szafował wyrokami śmierci, ponieważ chciał zastraszyć powstańców. Wielu kazał wieszać, by dodatkowo ich upokorzyć.
Jako pierwszy został rozstrzelany młodziutki, zaledwie 25-letni ks. Stanisław Iszora, który ośmielił się odczytać z ambony powstańczy manifest. Ostatnim był Wincenty Konstanty Kalinowski, komisarz rządu narodowego na województwo grodzieńskie. To on zwracał się do białoruskiego chłopstwa w jego rodzinnym języku, wzywając do chwycenia za broń przeciwko Rosji, za co go powieszono. W ten sam hańbiący sposób życie stracił wybitny dowódca powstania na Litwie gen. Zygmunt Sierakowski, którego zaprowadzono na szafot mimo ciężkich ran odniesionych w bitwie, a także powstańczy żandarmi i „sztyletnicy" uczestniczący w zamachu na marszałka szlachty wileńskiej Aleksandra Domeykę, który wystosował wiernopoddańczy adres do cara.
Egzekucje odbyły się w obecności tłumów wilnian i wojska. Prowadzonych na szafot oficerów – zgodnie z carskim kodeksem wojennym – szelmowano: pozbawiano mundurów i łamano im nad głowami szable. Zwłoki chowano na miejscu stracenia, posypywano wapnem, a mogiły nieraz tratowano końmi. Następnie nocą, po kryjomu ciała ekshumowano i chowano ponownie. Miejsc tych nikt nigdy nie miał poznać. Echo tych działań słychać w powojennych mordach komunistycznej bezpieki. A jednak po ponad 155 latach, dzięki nowoczesnym metodom archeologii i genetyce udało się zlokalizować groby i zidentyfikować szczątki pomordowanych. Ani wtedy, ani dziś terror nie przyniósł wymiernych skutków.