To prawdziwie historyczny dzień – w ten sposób skomentował premier tymczasowego obecnie rządu Izraela Beniamin Netanjahu decyzję USA w sprawie osiedli żydowskich na okupowanym Zachodnim Brzegu. – Po dokładnym przeanalizowaniu sprawy Stany Zjednoczone stanęły na stanowisku, że ustanowienie cywilnych osiedli izraelskich na Zachodnim Brzegu nie jest samo w sobie niezgodne z prawem międzynarodowym – oświadczył w poniedziałek Mike Pompeo, amerykański sekretarz stanu.
Na ziemiach okupowanych mieszka obecnie niemal 400 tys. osadników żydowskich w 140 osiedlach, nie licząc wschodniej Jerozolimy zdobytej jak cały Zachodni Brzeg przez Izrael w wyniku wojny sześciodniowej w 1967 roku. Cały ten obszar jest uznawany przez ONZ za teren okupowany, a osiedla żydowskie za nielegalne. Także przez Polskę. Takie jest także stanowisko UE.
Przeczytaj też: Likwidacja przywódców Islamskiego Dżihadu w Gazie i Damaszku nie jest zwykłym odwetem za terroryzm
Zresztą kilka dni temu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej potwierdził zgodność z prawem unijnych wymagań, aby na produktach wyprodukowanych w osiedlach żydowskich nie widniała informacja „Made in Israel”. Unia nie uznaje także suwerenności Izraela nad Wzgórzami Golan, co zadeklarował nie tak dawno Waszyngton, i nie traktuje całej Jerozolimy jako stolicy państwa żydowskiego, jak to uczynił Donald Trump, przenosząc amerykańską ambasadę do tego miasta.
Prawo dżungli
W tym kontekście zmiana stanowiska USA w sprawie osiedli żydowskich ma trudne do przecenienia konsekwencje nie tylko dla dalszych losów konfliktu palestyńsko-izraelskiego.