Turcja kontra Kurdowie: Nic nie powstrzyma Erdogana

Turecka armia realizuje w Syrii bez większych przeszkód polityczny cel Ankary: zniszczenie kurdyjskiej autonomii.

Aktualizacja: 14.10.2019 06:28 Publikacja: 13.10.2019 17:38

Bojownik protureckiej milicji w pogranicznym mieście Ras al-Ajn

Bojownik protureckiej milicji w pogranicznym mieście Ras al-Ajn

Foto: afp

Grubo ponad 100 tys. uchodźców, dziesiątki cywilnych ofiar śmiertelnych, walki w dwu miastach przygranicznych Ras al-Ajn oraz Tal Abjad, tureckie naloty i ostrzał kurdyjskich celów oraz niebezpieczeństwo odrodzenia się tzw. Państwa Islamskiego – taki jest bilans trwającej od pięciu dni interwencji tureckiej armii nazwanej „Źródłem pokoju”.

Siły w tej wojnie są nierówne. Z jednej strony nowoczesna armia turecka, druga potęga w NATO, wspomagana przez tzw. Syryjską Armię Narodową. Z drugiej może liczne – co najmniej 40 tys. bojowników – siły YPG (powszechne jednostki ochrony), czyli milicji samozwańczej kurdyjskiej autonomii, sprawujące kontrolę na obszarach północno-wschodniej Syrii. Wspomagana przez USA jako sojusznik w walce z ISIS miała otrzymać w ostatnich latach co najmniej 400 pojazdów bojowych oraz kilkaset ciężarówek broni i wojskowego zaopatrzenia o łącznej wartości pół miliarda dolarów.

Na antytureckiej demonstracji Kurdów w Bejrucie

Na antytureckiej demonstracji Kurdów w Bejrucie

afp

Jednostki YPG są jednak bezbronne wobec ataków lotniczych i artyleryjskich, nie mają też skutecznej broni przeciwpancernej. Ślą więc prośby do USA, aby ustanowiły strefę zakazu dla tureckich samolotów.

Nie ma mowy, aby Waszyngton miał się na to zdecydować. Donald Trump bronił w sobotę swej decyzji o wycofaniu amerykańskich oddziałów z północnej Syrii, co było zielonym światłem dla Erdogana. Radzi obecnie bojownikom YPG, aby po prostu wycofali się na południe. -– Nie możemy strzec granicy pomiędzy Syrią a Turcją – tłumaczył w sobotę.

Jednak w Waszyngtonie rośnie sprzeciw przeciwko tureckiej interwencji, co jest z jednej strony przejawem kaca moralnego po porzuceniu przez USA Kurdów, z drugiej podyktowane względami pragmatycznymi, jak chociażby obawa o odrodzenie się ISIS w obliczu doniesień o ucieczkach dżihadystów z obozów i więzień pilnowanych w rejonie tureckiej ofensywy przez bojowników YPG.

Tureckie Ministerstwo Obrony podało w niedzielę, że „zneutralizowano” 480 bojowników YPG. Zdaniem Reutersa liczba ofiar po kurdyjskiej stronie jest znacznie niższa. Według niezależnych organizacji śmierć poniosło ponad 70 osób cywilnych. Straty po tureckiej stronie nie są znane.

Ankara nadal twierdzi, że celem operacji jest ustanowienie pasa bezpieczeństwa szerokości ponad 400 km i 30 km w głąb terytorium Syrii. Ma tam powstać strefa bezpieczeństwa – zamierza tam osiedlić sporą część spośród co najmniej 4 mln uchodźców syryjskich, którzy szukali schronienia w Turcji.

Witani swego czasu w Turcji jako bracia w islamie uchodźcy nie są już jednak tak postrzegani w kraju prezydenta Erdogana, gdzie w zależności od badań 70–80 proc. społeczeństwa opowiada się dzisiaj za powrotem uchodźców do Syrii. Jednak Syryjczycy wciąż mogą liczyć na bezprecedensową pomoc instytucji państwowych, jak np. służba zdrowia czy szkolnictwo. To nie ich los jest stawką w tej wojnie.

Postulowana strefa bezpieczeństwa ma służyć przede wszystkim Turcji jako bufor przeciwko niebezpieczeństwu, jakie stwarza dla państwa tureckiego powstanie po syryjskiej stronie granicy autonomicznej jednostki kurdyjskiej na wzór kurdyjskiej autonomii na północy Iraku.

– Nie walczymy z Kurdami, lecz z terrorystami – zapewniają tureccy dyplomaci w Warszawie, ale przyznają także, że „jednym z celów” operacji jest likwidacja quasi-państwowej jednostki administracyjnej w pobliżu granicy. – SDF równa się YPG, co równa się PKK – zapewnia Tahsin Tunç Ügdül, ambasador Turcji w Warszawie. SDF to zdominowane przez Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne kontrolujące obszary w Syrii, które pragnie opanować obecnie Turcja. Dominującą siłą w SDF jest YPG. Z kolei PKK to separatystyczna Partia Pracujących Kurdystanu uznawana zarówno przez Turcję, jak i USA za organizację terrorystyczną, z którą władze tureckie prowadzą wojnę w południowo-wschodniej Turcji od ponad czterech dekad.

Stanowisko rządu akceptują niemal wszystkie siły polityczne w Turcji. – Także w mediach brak w zasadzie krytyki decyzji prezydenta Erdogana dotyczącej interwencji w Syrii – mówi nam Ahmet Külahci z umiarkowanie liberalnego dziennika „Hürriyet”.

Poparcie słychać było w utrzymywanych przez państwo tureckich meczetach, gdzie z zapałem recytowano w ostatnich dniach koraniczną surę al Fath, w której mowa jest o „obiecanym zwycięstwie” oraz ukaraniu „mężczyzn i niewiasty hipokrytów i bałwochwalców”.

Tymczasem europejscy sojusznicy USA w NATO krytykują otwarcie Turcję. Po Niemczech także Francja zapowiedziała wstrzymanie dostaw broni do Turcji. UE domaga się od początku od Ankary wstrzymania operacji w Syrii.

Grubo ponad 100 tys. uchodźców, dziesiątki cywilnych ofiar śmiertelnych, walki w dwu miastach przygranicznych Ras al-Ajn oraz Tal Abjad, tureckie naloty i ostrzał kurdyjskich celów oraz niebezpieczeństwo odrodzenia się tzw. Państwa Islamskiego – taki jest bilans trwającej od pięciu dni interwencji tureckiej armii nazwanej „Źródłem pokoju”.

Siły w tej wojnie są nierówne. Z jednej strony nowoczesna armia turecka, druga potęga w NATO, wspomagana przez tzw. Syryjską Armię Narodową. Z drugiej może liczne – co najmniej 40 tys. bojowników – siły YPG (powszechne jednostki ochrony), czyli milicji samozwańczej kurdyjskiej autonomii, sprawujące kontrolę na obszarach północno-wschodniej Syrii. Wspomagana przez USA jako sojusznik w walce z ISIS miała otrzymać w ostatnich latach co najmniej 400 pojazdów bojowych oraz kilkaset ciężarówek broni i wojskowego zaopatrzenia o łącznej wartości pół miliarda dolarów.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia