Ale ta wszechobecność lidera obozu rządzącego nie jest żadnym kaprysem. Kaczyński doskonale wie, że jego wystąpienia, zagrzewanie do walki, ocierająca się często o karykaturalność wizja polityki są niezbędne, by jego partia w tych kluczowych wyborach wygrała. Bo mimo że wielu lojalistów i krytyków przesądziło już o sukcesie PiS w tych wyborach, Jarosław Kaczyński świetnie zdaje sobie sprawę, że sprzyjające mu sondaże funta kłaków nie będą warte, jeśli zawiedzie frekwencja. I to najważniejsze niebezpieczeństwo, jakie wisi dziś nad partią rządzącą.
Wie również, że przedwczesne odtrąbienie zwycięstwa działa niezwykle demobilizująco. Wyborcy mogą pomyśleć, że skoro i tak wygrana jest w kieszeni, to indywidualny głos nie ma znaczenia i zostaną w domu. A gdy takich będą setki tysięcy, to wyśnione (i zapowiedziane przez sondaże) zwycięstwo może odpłynąć w siną dal.
Dlatego ważna jest indywidualna determinacja do oddania głosu, co przekłada się na mobilizację elektoratu. Sprawdziliśmy z IBRiS-em wskaźnik mobilizacji elektoratu uczestniczących w wyborach partii i wyniki nie tylko zastanawiają, ale również dają dużą nadzieję opozycji.
Otóż najbardziej zmobilizowany jest elektorat lewicy. Sto procent jej wyborców mieści się w kategoriach „bardzo" i „raczej zdeterminowany" do udziału w wyborach. Niemal równie zmobilizowany jest elektorat Koalicji Obywatelskiej. Tu wskaźnik mobilizacji sięga 90 procent, podczas gdy w tych samych grupach wyborcy Prawa i Sprawiedliwości stanowią tylko dwie trzecie ogółu elektoratu partii prezesa Kaczyńskiego. Nieco słabiej na tym tle wypada Konfederacja, a najsłabiej Kukiz i ludowcy. PiS dominuje za to w grupie średnio zdeterminowanych, co musi być dla strategów partii rządzącej poważnym ostrzeżeniem. Jednocześnie tylko dwie trzecie głosujących na PiS zgadza się z tezą, że zbliżające się wybory są najważniejsze od 1989 roku, podczas gdy w elektoracie wspierającym Koalicję Obywatelską jest to prawie trzy czwarte. Jeśli do tych sondażowych puzzli dodamy jeszcze wskaźnik przekonania, że na decyzję o udziale w wyborach wpynęła bieżąca kampania, a tu wyborcy PiS biją na głowę elektorat Koalicji, mamy jak na dłoni wyjaśnienie wspomnianej hiperaktywności Jarosława Kaczyńskiego.