We wtorek nad ranem Korea Północna wystrzeliła kilka rakiet krótkiego zasięgu w stronę Morza Japońskiego. Doszło do tego zaledwie kilka godzin po tym, jak władze w Pjongjangu zasygnalizowały, że są gotowe wznowić rozmowy z USA na temat denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Do wznowienia rozmów mogłoby dojść pod koniec września.

Kim Dzong Un, który miał kierować testem wieloprowadnicowej wyrzutni rakietowej, po testach stwierdził, że możliwości bojowe wyrzutni "zostały ostatecznie zweryfikowane jeśli chodzi o działania bojowe". Dodał, że ostatecznym sprawdzianem dla wyrzutni ma być "przeprowadzenie testu ogniowego", ale KCNA nie precyzuje co miał na myśli przywódca Korei Północnej.

Kim miał też wyznaczyć zadania na przyszłość i sposoby na stałe osiągnięcie najwyższego poziomu obrony narodowej urzędnikom, którzy towarzyszyli mu w czasie testów, w tym swojej siostrze, Kim Jo Dzong - podaje KCNA.

Zdaniem analityków wtorkowy test miał być ostrzeżeniem wysłanym w kierunku Waszyngtonu w związku z rozmowami na temat denuklearyzacji, które mają zostać wznowione. Pjongjang chciał w ten sposób zasygnalizować, że jeśli rozmowy znów się załamią, Korea Północna może wrócić do regularnych testów rakietowych (w 2017 roku Korea Północna przeprowadziła ponad 20 testów rakiet balistycznych oraz jedną próbę atomową).

Odwołany we wtorek doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, John Bolton, podkreślał, że nawet próby rakiet krótkiego zasięgu są niezgodne z rezolucjami RB ONZ dotyczącymi Korei Północnej. Sam Trump bagatelizował ostatnie próby rakietowe Korei Północnej.