Pan Piebiak stał się kozłem ofiarnym, bo przecież nie robił tego bez aprobaty, w to absolutnie nie wierzę. Poza tym, jakiż to byłby minister sprawiedliwości, który świadomie powołując kogoś na tak wysokie stanowisko, równocześnie nie wiedziałby, kim ten człowiek jest i jakie ma możliwości działania. Gdy afera wybuchła, trzeba było skanalizować wszystkie negatywne oceny i Piebiak stał się kozłem ofiarnym. Absolutnie go nie żałuję, wprost przeciwnie uważam, że to mu się należało. Tylko jestem przekonany, że minister sprawiedliwości o tym wiedział.
Ziobro wiedział o hejcie na sędziów?
Nie wiem czy wszystko. W marcu tego roku rozpoczęto postępowanie w sprawie, która była tak interesująca dla władz, że została przeniesiona do prokuratury regionalnej, a powinna się przecież toczyć w prokuraturze rejonowej. To znaczy, że w tej sprawie już zauważono takie elementy, które mogą być bardzo ważne, a w pewnym sensie niebezpieczne. Można mówić, że to przeniesienie było wywołane tym, że dotyczyło sędziego, awansowanego na prezesa sądu okręgowego, ale przecież prokuratura na tym szczeblu zapoznawała się z materiałami. Nie wierzę, żeby ta prokuratura, a właściwie każda prokuratura regionalna, nie czuła się w obowiązku ministra zawiadomić, że coś złego się dzieje. Prawdopodobnie myślano, że tę sprawę będzie można przeczekać. Nie dało się przeczekać.
Minister Ziobro mówi, że jak Piebiaka nie ma, to nie ma też sprawy. Podobnie uważa premier Morawiecki.
A co biedacy mają mówić? Że to jest afera, która ma charakter rozwojowy, która ujawni kompromitujące elementy wielu sędziów? Przecież nie mogą tego powiedzieć.
A ma charakter rozwojowy?