Statek pasażerski RMS Titanic zamówiono w 1908 r., wodowano go w 1911 r. i oddano do użytku w 1912 r. Był jednym z największych parowych statków pasażerskich świata. Technicznie był bardzo nowatorski i uchodził za niezatapialny. Jego cały kadłub podzielono na 16 oddzielnych sekcji z grodziami wodoszczelnymi. Rozwiązanie pozwalało dopłynąć do portu nawet jeśli cztery dziobowe lub cztery rufowe sekcje zostały zalane. Konstruktorzy twierdzili, że może przetrwać każdy wypadek na morzu i jest bardzo bezpieczny. Mylili się. Titanic zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku w dziewiczym rejsie w wyniku zderzenia z górą lodową.

Wrak Titanica odkryto w 1985 roku i od tego czasu odwiedzono go kilka razy. Pojawiały się nawet pomysły aby go podnieść z dna. Jednak najnowsza ekspedycja rozwiewa te mrzonki. Nie dość, że ocean Atlantycki ma w tym miejscu 3,7 km, to jeszcze korozja na wraku poczyniła ogromne spustoszenia.

Nurkowanie do wraku Titanica to droga sprawa. Dlatego też wykonano zaledwie kilka wypraw, nakręcono parę filmów dokumentalnych i ludziom się znudziło. Statek pozostał samotny przez 14 lat, aż do teraz. Naukowcy i filmowcy powrócili na dno za pomocą statku podwodnego DSV Limiting Factor. Tu zaskoczyło ich jak daleko posunęła się korozja.

Największe zniszczenia dotknęły prawą burtę, za którą znajdowały się kwatery oficerskie. Jeden z bardziej znanych widoków, wanna kapitana, jest już niedostępny. Burta zawaliła się i zasłoniła otwór.

Postęp korozji jest zaskakujący, mimo, że Titanic nie jest wystawiony na działanie powietrza i światła słonecznego, a woda w której spoczywa jest lodowata – jej temperatura wynosi około 1 stopnia Celsjusza. Wydawać by się mogło, że w takich warunkach zostanie zakonserwowany na wieczność. W rzeczywistości jest tam na dnie sporo tlenu i świetnie rozwijają się bakterie wspomagające proces korozji. Każda ekspedycja dostrzega nowe obszary destrukcji, a RMS Titanic, po prostu, znika. Wszystko wskazuje na to, że „wkrótce zmieni się w wielką kupę niczego”.