Korea Północna liczyła, że w czasie szczytu Trump zgodzi się na złagodzenie sankcji wobec Pjongjangu w zamian za częściową denuklearyzację. Waszyngton stoi jednak na stanowisku, że sankcje zostaną zniesione dopiero w przypadku pełnej i zweryfikowanej denuklearyzacji Korei Północnej. Rozbieżności były tak duże, że szczyt zakończył się przedwcześnie, bez porozumienia.

Reuters zwraca uwagę, że Kim Yong Chol nie towarzyszył Kim Dzong Unowi w czasie zakończonej właśnie wizyty w Rosji, gdzie przywódca Korei Północnej spotkał się z Putinem. Zamiast niego obok przywódcy Korei pojawili się szef MSZ Ri Yong Ho i jego zastępczyni Choe Son Hui, którzy w pewnym momencie jechali nawet limuzyną z przywódcą Korei Północnej, co jest rzadko spotykanym sygnałem świadczącym o bliskości z Kim Dzong Unem.

Może to oznaczać - spekuluje Reuters - że Kim Dzong Un w kontaktach z USA postawi teraz na dyplomatów, a nie na "jastrzębi" z armii, których reprezentantem był Kim Yong Chol.

Kim Hyun-wook, profesor z Koreańskiej Akademii Dyplomatycznej w Seulu podkreśla, że niepowodzenie szczytu w Hanoi zaszkodziło zasadzie, że lider kraju nigdy nie popełnia błędów - Kim Dzong Un musiał więc znaleźć kogoś, na kogo mógłby zrzucić winę za niepowodzenie. Zdaniem Kim Hyun-wooka może to oznaczać, że teraz inicjatywę w kontaktach z zagranicą przejmą w Korei Północnej bardziej koncyliacyjni dyplomaci.

Kim Dzong Un miał być wcześniej przekonywany przez Kim Yong Chola, że w Hanoi uda się uzyskać złagodzenie sankcji jedynie za cenę obietnic o likwidacji części infrastruktury związanej z północnokoreańskim programem atomowym.