Już od środowej manifestacji pod MEN można było wyczuć, że zawieszenie strajku nauczycieli jest bliskie. Szef ZNP musiał znaleźć słowa, które tę decyzję wyjaśnią. – Pierwszy etap strajku pokazał, że wszystko można, że można się zorganizować, przeciwstawić, że nie można godzić się na niegodne warunki funkcjonowania systemu oświaty – mówił, tłumacząc decyzję o zawieszeniu protestu do września.
ZNP musi się liczyć ze swoją bazą, także tą zamęczoną hejtem i niezadowoleniem rodziców w małych miejscowościach, a jego szef wie, że nie ujedzie daleko bez szerokiego poparcia związkowców. Dla niego oni są ważniejsi niż protestujący z Międzyszkolnych Komitetów Strajkowych, którzy w części nie chcą podporządkować się decyzji. Poczucie krzywdy, zdrady i moralny kac na razie dominują, ale niedługo okaże się, że po tym doświadczeniu nic już nie będzie takie samo. Ci, którzy są bardziej radykalni niż Broniarz, będą mogli walczyć o przywództwo ruchu nauczycielskiego (są chętni), ci, którzy nie wierzą w ZNP, budować inny byt związkowy na bazie międzyszkolnych komitetów strajkowych.
Mimo że strajk przegrał, bo nie osiągnął zakładanych celów ekonomicznych, zbudował jednak środowisko i podniósł świadomość zawodową i grupową nauczycieli. A co najważniejsze – rozpętał wśród nich dyskusję, jak ma wyglądać szkoła. I tak jak w 1980 roku potężny impuls wpadł do szkół, które same zaczęły zmieniać skostniałą PRL-owską edukację, wybierać własnych dyrektorów i budować programy autorskie, tak będzie i tym razem. Bo duch zmian w oświacie już krąży i jedynym, co może zatrzymać zmiany tego rodzaju, jest (tak jak przed laty) chyba tylko stan wojenny. A władza PiS mimo wszystkich grzechów, jakie popełnia, czołgów na ulice raczej nie wyprowadzi, choćby dlatego, że nie umie.
Proste zwycięstwo PiS polegające na groźbie wprowadzenia ustawy, która odbiera szkołom podmiotowość, pokazuje, jaka jest hierarchia wartości protestujących: to nie brak podwyżek załamał strajk, tylko perspektywa wprowadzenia autorytarnego modelu zarządzania szkołą. Rządzący muszą teraz respektować porozumienie z oświatową Solidarnością, zakładające podwyżki we wrześniu o niespełna 10 proc. Inaczej wystawiliby do wiatru swoich sojuszników z NSZZ „S".
A strajkujący te podwyżki też dostaną, mimo że nie splamili się podpisaniem niekorzystnego porozumienia.