Żadna ze stron sporu o nauczycielskie płace nie jest skora do ujawniania kosztów swoich propozycji. Ale wiadomo, że praktycznie w każdym wariancie będą one dosyć dużym obciążeniem dla budżetu państwa, zwłaszcza od 2020 r.
Czytaj także: Kasjerzy zarabiają więcej od nauczycieli? Cała prawda o pensjach w oświacie
Najnowsza propozycja rządowa w niedzielnym porozumieniu, pod którym podpisał się NSZZ Solidarność, to podwyżki od września 2019 r. łącznie o 9,6 proc. (z czego 5 proc. to przyspieszenie podwyżek zaplanowanych na styczeń 2019 r., a 4,6 proc. – to, co rząd dołożył). Łącznie przez cztery miesiące tego roku kosztować ma to ok. 1,3 mld zł. To właśnie ta kwota stała się kolejną kością niezgody, bo Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych uznały ją za zbyt niską.
Do owych 1,3 mld zł trzeba jednak dodać 1,9 mld zł na podwyżki o 5 proc. od stycznia 2019 r., które nauczyciele już dostają. W sumie więc koszty rządowej propozycji (po części już zrealizowanej) to 3,1–3,3 mld zł w 2019 r.
Zupełnie inne oczekiwania ma jednak ZNP. Związek, wedle ostatnio przedstawionych rozwiązań, chciałby wzrostu płac o 15 proc. wstecznie od stycznia 2019 r. oraz drugie 15 proc. od września. W tym roku kosztowałoby to (jak wyliczył MEN) 8,7 mld zł.