Od razu przechodzi do historii terroryzmu. Terroryści, niezależnie od ideologii, mają wspólną cechę: próbują, by ich zamach był wyjątkowy. Płacą za to śmiercią albo dożywotnim więzieniem, więc ich oczekiwania są wysokie.

Najgorsze, że nie bardzo wiadomo, co zrobić, by kolejnych kart tej historii nie zapisywali zbrodniarze wymyślający nowe scenariusze terrorystycznych spektakli. Milczenie o zbrodni jest niemożliwe i niedopuszczalne, nieuniknione zaś nagłaśnianie zachęca następnych.

Czytaj także: Ambasador Nowej Zelandii: Zamachowcy nas nie zmienią


Taki spektakl pokazywany przez sprawcę czy sprawców na żywo w internecie rozegrał się dzisiaj w Nowej Zelandii. Używam liczby pojedynczej, bo na razie szczegóły organizacji zamachu nie są jasne, zarzuty morderstwa nowozelandzkie służby postawiły 28-letniemu Australijczykowi.
 
Jasne jest, że zamordowano z zimną krwią co najmniej 49 osób. I że doszło do tego w piątek w czasie, gdy muzułmanie zbierają się na modły w swoich świątyniach. Miejscem zamachu były dwa meczety-  An-Nur i Linwood - w prawie 400-tysięcznym (czyli wielkim jak na Nową Zelandię) mieście Christchurch.
 
Jest to antymuzułmański atak terrorystyczny. Dokonany z nienawiści do wyznawców islamu, do muzułmańskich imigrantów. Przez terrorystę, który dokładnie przygotował swój rasistowski przekaz, odwołując się do haseł z historii, czasem odległej, i współczesnych - nazistowskich, antyosmańskich, używanych przez zwolenników teorii o pełzającym spisku wobec białej rasy czy przez nacjonalistów serbskich wobec bośniackich muzułmanów.
 
Jest to też zamach wyjątkowo krwawy. A jeżeli chodzi o Nową Zelandię - kraj niewielki i odległy od miejsc, z którymi kojarzy się terror, wojny czy przemoc na dużą skalę, kojarzy się zaś sielski krajobraz z ekranizacji bestsellerów literatury fantasy - jest to największa tragedia współczesności. Wydarzenie, do którego Nowozelandczycy będą się odnosili przez pokolenia.
 
W historii ich kraju będzie czas przez atakiem na meczety w Christchurch i czas po tych atakach. Do poprzedniej porównywalnej, jeżeli chodzi o liczbę zabitych, tragedii doszło w 1943 roku, dla tak młodego kraju to prawie prehistoria. Ofiarami byli japońscy jeńcy wojenni w czasie buntu w obozie internowania, na który strażnicy zareagowali ostrzałem.
 
W Nowej Zelandii muzułmanie stanowią niewiele ponad jeden procent z 4,8 miliona mieszkańców. Ale to tam terrorysta postanowił wystawić swój spektakl.

To nie może być przypadek, że na antymuzułmański zamach wybrano miasto, które ma w nazwie Kościół i Chrystusa. Symbolika tego zamachu jest szatańska.