W samobójczym ataku w środę zginęło 27 żołnierzy korpusu Strażników Rewolucji a 13 zostało rannych. Był to kolejny zamach terrorystyczny w Iranie, ale i najbardziej krwawy od ośmiu lat.
Szef irańskiej dyplomacji Javad Zarir napisał na twitterze, że atak nie jest przypadkiem w chwili gdy rozpoczął się „warszawski cyrk". Zdaniem prezydenta Hasana Ruhaniego za zamachem stoi „Biały Dom, Tel Awiw oraz ich regionalni agenci". Irańscy przywódcy nie wymienili tym razem w jego kontekście Arabii Saudyjskiej, swego śmiertelnego wroga w regionie. W oficjalnym komunikacie mowa jest o terrorystach „takfiri", który to termin odnosi się do ekstremistów sunnickich, traktujących innych wyznawców islamu jako niewiernych.
Odpowiedzialność za atak wzięła Dżaisz al Adl (Armia Sprawiedliwości), sunnicka organizacja działająca w prowincjach Sistan i Beludżystan. Te tereny to druga pod względem wielkości irańską prowincją zamieszkała w większości przez sunnickich Beludżów. W sumie jednak sunnici stanowią zaledwie 4–8 proc. ludności szyickiego Iranu.
Prowincja ta nie od dziś jest miejscem krwawego konfliktu sunnicko-szyickiego. To tam siedem lat temu Dżaisz al Adl powstała na bazie sunnickiej organizacji Dżundallah (Żołnierze Allaha). W grudniu 2010 roku w porcie Chabahar dwóch samobójców wysadziło się w powietrze w sąsiedztwie meczetu – w tłumie szyitów w czasie święta religijnego. Zginęło 39 osób. Odpowiedzialność spadła na Dżundallah, której przywódca został ujęty i stracony. W odwecie Dżaisz al Adl atakował Strażników Rewolucji. W ostatnich tygodniach znów zanotowano kilka ataków na żołnierzy tej elitarnej, liczącej 125 tys. członków formacji wojskowej Iranu.
Terroryzm w Iranie nie ogranicza się do prowincji Sistan i Beludżystan. We wrześniu ubiegłego roku dokonano zamachu w czasie parady wojskowej w Ahwaz, w graniczącej z Irakiem prowincji Chuzestan. Zginęło 29 jej uczestników oraz widzów. Duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei oskarżył wtedy USA o sprowokowanie zamachu. Rok wcześniej dwie grupy zamachowców zaatakowały w Teheranie Mauzoleum Ajatollaha Chomeiniego oraz budynek parlamentu (zginęło 17 osób a 43 zostało rannych). Terroryści byli bojownikami samozwańczego Państwa Islamskiego lecz dowódca Strażników Rewolucji oskarżył Arabię Saudyjską o przygotowanie całego przedsięwzięcia.