Intuicja go nie zawiodła. Z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że sprawa ta raczej średnio Polaków interesuje. Pilnie śledzi ją zaledwie 10 proc. ankietowanych, tylko 11 proc. uważa, że to zmusi Jarosława Kaczyńskiego do przejścia na polityczną emeryturę.
Na pewno więc nie jest to historia, która doprowadzi do szybkiego upadku PiS.
Kaczyński w wywiadzie obszernie przedstawia historię Fundacji Prasowej Solidarność i spółki Srebrna, przekonując, że sprawa nie powinna budzić kontrowersji. Przyznaje, że prowadził negocjacje dotyczące budowy dwóch drapaczy chmur, zaznaczając, że nie złamał prawa. Czy te wyjaśnienia okażą się wystarczające, pokażą kolejne sondaże. Ciekawe wydaje się jednak co innego.
Prezes PiS mówi, że chce zbudować biurowce po to, by mieć środki na stworzenie prawicowego think tanku. „Od wielu lat mam takie marzenie, które jest w pełni legalne, choć może się nie podobać w pewnych środowiskach, by Instytut Lecha Kaczyńskiego stał się poważną konkurencją dla Fundacji Batorego. (...) Byłoby to poważne przedsięwzięcie typu ideowego, może coś w rodzaju Fundacji Adenauera, stanowiące istotne zaplecze polskiego patriotyzmu i myśli państwowej”.
Mam z tym tłumaczeniem dwa poważne problemy. Po pierwsze, istnieją dziś w Polsce konserwatywne think tanki. Jest Ośrodek Myśli Politycznej, Klub Jagielloński, Fundacja Republikańska, Nowa Konfederacja, Teologia Polityczna czy Instytut Sobieskiego. Jeśli prezes PiS chce wzmocnić myśl konserwatywną, powinien pomyśleć o tym, jak polepszyć los środowisk, które od lat wbrew mainstreamowi wykuwają nowe koncepcje i idee. Tyle tylko że czasem krytykują PiS. Pytanie, czy chodzi rzeczywiście o wzmocnienie myśli prawicowej, czy też o stworzenie środowiska całkiem podporządkowanego partii.