Wydawać by się mogło, że w kraju, w którym ponad 70 proc. wierzących chrześcijan to prawosławni podporządkowani Cerkwi rosyjskiej, katolicy (około 15 proc. społeczeństwa) nie mają dużego przełożenia na postawy całego społeczeństwa. Trudno sobie wyobrazić, by będący mniejszością religijną Kościół odważył się na polemikę z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką, jeszcze niedawno nazywanym „ostatnim dyktatorem w Europie". Zwłaszcza że rządzący od prawie ćwierćwiecza białoruski przywódca osobiście uważa się za „prawosławnego ateistę" i niespecjalnie porusza tematy religijne. To od niego zależy, czy Kościół np. będzie dostawał pozwolenia na budowę kolejnych świątyń i czy do kraju będą wpuszczani duchowni z Polski, bez których dziesiątki parafii katolickich prawdopodobnie przestałyby istnieć.