John Bolton oświadczył, że do zapowiedzianego przez Donalda Trumpa wycofania wojsk USA z Syrii nie dojdzie, dopóki turecki rząd nie zagwarantuje, że będzie nadal walczył z Daesh w Syrii i że nie zaatakuje kurdyjskich bojowników, którzy są sojusznikami USA (chodzi o Syryjskie Siły Demokratyczne - SDF, złożone w większości z kurdyjskich Powszechnych Jednostek Ochrony - YPG).

Tymczasem Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną, przedłużenie zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu. Prezydent Recep Tayyip Erdogan zapowiedział już ofensywę przeciwko siłom SDF w północnej Syrii. Turecka armia przeprowadziła wcześniej dwie ofensywy przeciwko Kurdom na terytorium tego kraju.

Minister obrony Turcji zapewnił jednak, że turecka armia "nie walczy z kurdyjskimi braćmi", a jedynie z "Partią Pracujących Kurdystanu/YPG i terrorystami z Daesh, którzy zagrażają wszystkim grupom etnicznym i religijnym, w szczególności kurdyjskim, arabskim i turkmeńskim braciom" - powiedział Akar w rozmowie z Agencją Anatolia.

- Ta grupa terrorystyczna stwarza zagrożenie dla regionalnego bezpieczeństwa i stabilności, i uniemożliwia syryjskim uchodźcom, zwłaszcza Kurdom, powrót na ich ziemię - dodał.

Z kolei prezydencki rzecznik, Ibrahim Kalin, nazwał twierdzenie, że Turcja zamierza walczyć z Kurdami za "nieracjonalne".