Chodzi o niedzielne wybory prezydenckie w DR Konga. Opozycja oskarża władze o nieprawidłowości w czasie wyborów, które miały wyłonić następcę rządzącego krajem od 17 lat Josepha Kabili. Jak podkreśla BBC jest to pierwszy przypadek pokojowego przekazaniu władzy w Kongu odkąd państwo to uzyskało niepodległość w 1960 roku (wcześniej było belgijską kolonią).
Zablokowany przez władze kanał telewizyjny to "Canal Congo" należący do byłego lidera rebeliantów, oczyszczonego w procesie z zarzutów o zbrodnie wojennej, Jeana Pierre'a-Bemby.
Opozycjonista nie mógł startować w wyborach w związku ze skazaniem go przez Międzynarodowy Trybunał Karny za przekupywanie świadków podczas procesu. W wyborach prezydenckich wspierał biznesmena Martina Fayulu.
Władze Konga zablokowały też dostęp do sygnału francuskiego radia RFI i wycofały akredytację dla jednej z dziennikarek tej stacji, oskarżając ją o naruszenie prawa wyborczego.
- Nie pozwolimy stacji radiowej dolewać benzyny do ognia w czasie, gdy czekamy na wstępne wyniki wyborów - powiedział rzecznik rządu Kongo.