Ruszajmy w świat

Internacjonalizacja działalności biznesowej będzie największym wyzwaniem naszych firm w kolejnych trzydziestu latach.

Aktualizacja: 03.12.2018 20:19 Publikacja: 03.12.2018 20:00

Ruszajmy w świat

Foto: Fotolia

Trzydzieści ostatnich lat to okres bezprzykładnego w naszej historii wzrostu gospodarczego i doganiania Zachodu po zapóźnieniach cywilizacyjnych gospodarki ręcznie sterowanej przez omnipotentne państwo komunistyczne. Polska w oczach świata jest jednym z wzorcowych przykładów udanej transformacji gospodarczej o dobrze zbilansowanej gospodarce, która potrafiła wyjątkowo skutecznie wykorzystać grad unijnych pieniędzy dla poprawy swojej infrastruktury i warunków oraz jakości życia swoich obywateli.

Od 1991 r. Polska ani razu nie doświadczyła recesji, a PKB per capita zwiększył się u nas niewiele mniej niż w Korei Południowej, najwięcej ze wszystkich krajów Europy, lukę w PKB między nami a Niemcami ograniczyliśmy do najniższego poziomu w historii, porównywalnego tylko do sytuacji bezpośrednio po II wojnie światowej. Gospodarka polska w czasach PRL wytwarzała w przeliczeniu na mieszkańca kilkanaście procent tego, co przeciętna gospodarka zachodnia. Dziś jest to już 50 proc., a uwzględniając parytet siły nabywczej – nawet 90 proc. Luka w wydajności i skali produkcji jest zatem znacznie mniejsza niż 30 lat temu.

Następne 30 lat, do 2050 r. zapowiada się o wiele trudniej. Jeśli chcemy się rozwijać i nadrabiać dystans do światowych liderów, musimy się przede wszystkim dalej integrować z gospodarką europejską, a nasze firmy muszą uczestniczyć w międzynarodowym obiegu gospodarczym. Model modernizacyjny Polski po 1989 r. oparty na ścisłej integracji z Europą Zachodnią bardzo dobrze się sprawdził, zmiana tego paradygmatu wydaje się wielce wątpliwa, a wręcz szkodliwa.

Atuty i wyzwania

Nasze dotychczasowe atuty: dobrze wykształcona, młoda populacja, dobre położenie geograficzne w centrum Europy i dużo niższe płace, są jednak na wyczerpaniu. W tych warunkach polskie firmy radziły sobie bardzo dobrze, świetnie wykorzystały szansę uczestnictwa w europejskim łańcuchu tworzenia wartości, uczestnictwo w UE spowodowało, że cały obszar Europy Środkowej stał się celem inwestycyjnym dla koncernów globalnych. Dodatkowo polskie firmy wykorzystywały efekty skali dużego i chłonnego rynku wewnętrznego.

Ten model rozwoju się jednak wyczerpuje. Drastycznie maleją zasoby pracy, przez co rosną koszty pracy, perspektywy wzrostu rynku wewnętrznego nie są takie jak jeszcze przed dekadą, na tym tle polityka gospodarcza infiltrowana nastrojami etatystycznymi i nacjonalistycznymi traci z pola widzenia spojrzenie globalne.

Naszym podstawowym wyzwaniem jest osiągnięcie skali i wydajności produkcji na poziomie Europy Zachodniej. Aby tak się stało, musimy być nadal krajem otwartym, przyciągającym inwestycje zagraniczne, ale jednocześnie krajem wypychającym swoich przedsiębiorców za granicę. Rynek polski, a nawet unijny, jest zbyt wąski, by nasze rodzime firmy mogły w długim okresie czasu tworzyć konkurencyjne modele biznesowe oparte na efektach skali. Internacjonalizacja działalności biznesowej będzie moim zdaniem największym wyzwaniem naszych firm w kolejnych 30 latach. Jesteśmy na nie słabo przygotowani.

Do tej pory przykłady udanej ekspansji zagranicznej polskich firm są nieliczne, bez wyjątku są to firmy prywatne. Inwestycje konglomeratów kontrolowanych przez rząd kończyły się jeśli nie totalną kompromitacją, to gigantycznymi odpisami na utratę wartości. Już teraz można powiedzieć, że aktualny boom budowlany w Polsce nie zaowocuje wykreowaniem silnych, lokalnych podmiotów gotowych do ekspansji zagranicznej, tylko podobnie jak w 2012 r. najwięksi nasi gracze będą silnie osłabieni i ledwo utrzymają się na rynku.

Dość po raz kolejny przypomnieć, że Hiszpania po wejściu do UE i zbudowaniu swojej infrastruktury w dużej mierze dzięki funduszom europejskim wykreowała przy tym kilka firm – generalnych wykonawców – w budownictwie o zasięgu światowym, którzy zajmują miejsce w pierwszej dziesiątce największych graczy na świecie. Kapitalizacja naszych największych graczy rynku budowlanego po ostatnim „boomie" sięgnęła dna, czyniąc je łatwym obiektem przejęć. Bez osiągnięcia odpowiedniej skali działalności firmom polskim i generalnie polskiej gospodarce będzie trudno utrzymać trendy rozwojowe ostatnich 30 lat.

Bez eksperymentów

Co zatem państwo może uczynić dla ułatwienia ekspansji polskich firm w świecie i nabrania przez nie odpowiedniej rozwojowej masy krytycznej? Po pierwsze, oczekiwać należy spójnej i racjonalnej agendy reformatorskiej, podtrzymującej zainteresowanie kapitału krajowego i zagranicznego inwestowaniem w Polsce. Polityka taka jest dużo skuteczniejsza niż wąskie pakiety wsparcia dla konkretnych segmentów bądź podmiotów gospodarczych.

Wsparcie selektywne jest nie tylko droższe, ale przede wszystkim bardziej ryzykowne, narażone na nadużycia i zwykły klientyzm. Nie powinno być skierowane w szczególności do konkretnych podmiotów kontrolowanych przez rząd. Nie ma w historii gospodarczej świata przykładów sukcesu takiej polityki i nie powinniśmy prowadzić eksperymentów w tym kierunku, zwłaszcza w kraju o 45-letnim złym doświadczeniu gospodarki centralnie sterowanej. Polityka gospodarcza państwa powinna być nakierowana przede wszystkim na wspieranie podmiotów prywatnych, bo to one są rzeczywistym autorem polskiego cudu gospodarczego ostatnich dekad.

Wsparcie dla giełdy

Po wtóre, rząd powinien dbać i wspierać rozwój rynku kapitałowego, który obok finansowania nowych projektów inwestycyjnych powinien być też katalizatorem ekspansji zagranicznej naszych firm. To znacznie skuteczniejszy sposób wsparcia niż różne programy bezpośrednio dofinansowujące inwestycje ze środków publicznych. Dzisiaj nasza giełda praktycznie zamarła, firmy polskie pozyskały w I półroczu 2018 r. zaledwie 110 mln zł. Trudno tolerować taką sytuację w dłuższym okresie. A jeszcze niedawno mieliśmy wielkie ambicje ponadregionalne... Bez sprawnej i funkcjonalnej giełdy nie jest możliwe utrzymanie szybkiego i trwałego wzrostu gospodarczego w kolejnych latach.

Rynek kapitałowy to także solidna baza dla długoterminowego oszczędzania, z którym sobie kiepsko radzimy w ostatnich dekadach. Wzrost stopy oszczędności, jednej z najniższych w UE warunkuje wzrost inwestycji, których obecny poziom (poniżej 18 proc. PKB) jest zatrważająco niski i czyni naszą gospodarką wyjątkowo wrażliwą na możliwe turbulencje zewnętrzne.

Silniejsza Europa

Po trzecie, trudno wyobrazić sobie nasz kraj w 2050 r. poza UE i bez wspólnej waluty europejskiej. Polska powinna odgrywać dużo większą rolę niż dotychczas w budowaniu silniejszej Europy i jej reformowaniu. Mrzonki o pomoście między Chinami, USA i UE należy włożyć między bajki. Nasza pozycja wobec tych dwóch mocarstw będzie pochodną siły Polski wyznaczonej naszą pozycją w ramach UE. Im jest ona silniejsza, tym będziemy dla nich ważniejszym i istotniejszym partnerem.

Dla klimatu inwestycyjnego w Polsce wielce istotne jest też przestrzeganie zasad demokratycznego państwa prawa, inaczej przekonanie biznesu o rosnącym ryzyku prowadzenia aktywności w Polsce jeszcze się pogłębi.

Jeśli chodzi o naszą walutę, to płynny kurs złotego nie zadziała tak sprawnie jak w przeszłości jako stabilizator wahań koniunktury. Złoty dzisiaj jest relatywnie słaby, a jego dalsze osłabienie w razie pogorszenia koniunktury – inaczej niż w przeszłości – niewiele pomoże eksporterom (inaczej niż w 2008 i 2011 r.), a może realnie zaszkodzić importerom. Instrumenty polityki monetarnej nie będą w stanie w najbliższym czasie stymulować polityki gospodarczej, gdyż poziom stopy referencyjnej NBP od długiego okresu utrzymuje się na najniższym poziomie w historii. Ich rola w nadchodzących dekadach nie będzie tak istotna jak po 2008 r.

Gospodarka bez ideologii

Po czwarte, Polska musi się zmierzyć z wyzwaniami związanymi z europejską polityką energetyczną, obecna struktura miksu energetycznego jest nie do utrzymania i przyczynić się może do istotnego pogorszenia konkurencyjności naszej gospodarki, bo przecież dopłaty do użytkowników energii nie są w stanie zastąpić długoterminowej strategii energetycznej obniżającej w istotny sposób udział węgla energetycznego. Nie możemy stanąć w poprzek światowym trendom klimatycznym, bo jest to tendencja nieodwracalna.

Poważna dyskusja na temat wyzwań rozwojowych polskiej gospodarki jest dzisiaj bardzo potrzebna. Nie możemy dopuścić, by synonimem jej stało się hasło komunistów NRD: „ueberholen ohne einzuholen" (prześcignąć bez dogonienia). W gospodarce nie ma drogi na skróty, aby być silnym, musimy stale zmniejszać dystans do krajów Zachodu – po to, by je w ciągu 15–20 lat najpierw dogonić, a później prześcignąć.

Mam jednak nieodparte wrażenie, że zbytnio zapatrzyliśmy się w ostatnim okresie na ideologów SED (była komunistyczna partia NRD), którzy do końca byli głęboko przekonani, że mają rację, aż ich świat runął jak domek z kart. Gospodarki nie da się podporządkować własnej ideologii w systemie demokratycznym, nieautorytarnym. Można próbować, ale zderzenie z rzeczywistością nastąpi raczej wcześniej niż później.

Autor jest doradcą ekonomicznym Konfederacji Lewiatan i członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Trzydzieści ostatnich lat to okres bezprzykładnego w naszej historii wzrostu gospodarczego i doganiania Zachodu po zapóźnieniach cywilizacyjnych gospodarki ręcznie sterowanej przez omnipotentne państwo komunistyczne. Polska w oczach świata jest jednym z wzorcowych przykładów udanej transformacji gospodarczej o dobrze zbilansowanej gospodarce, która potrafiła wyjątkowo skutecznie wykorzystać grad unijnych pieniędzy dla poprawy swojej infrastruktury i warunków oraz jakości życia swoich obywateli.

Od 1991 r. Polska ani razu nie doświadczyła recesji, a PKB per capita zwiększył się u nas niewiele mniej niż w Korei Południowej, najwięcej ze wszystkich krajów Europy, lukę w PKB między nami a Niemcami ograniczyliśmy do najniższego poziomu w historii, porównywalnego tylko do sytuacji bezpośrednio po II wojnie światowej. Gospodarka polska w czasach PRL wytwarzała w przeliczeniu na mieszkańca kilkanaście procent tego, co przeciętna gospodarka zachodnia. Dziś jest to już 50 proc., a uwzględniając parytet siły nabywczej – nawet 90 proc. Luka w wydajności i skali produkcji jest zatem znacznie mniejsza niż 30 lat temu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację