AP zauważa, że niemal natychmiast po decyzji o zdelegalizowaniu Marszu Niepodległości polskie władze przedstawiły plan niedzielnego marszu, w którym mają brać udział wszyscy obywatele.
Amerykańska agencja prasowa pisze, że wcześniej "populistyczny rząd starał się nie zrażać skrajnie prawicowych wyborców" i w efekcie "stanął w obliczu sytuacji, w której większość informacji z Polski w dniu setnej rocznicy odzyskania niepodległości dotyczyłyby ekstremistów, a być może nawet aktów przemocy". "Wygląda na to, że warszawska prezydent, na co dzień polityczny rywal z opozycyjnej, centrowej Platformy Obywatelskiej, zaoferował im wyjście z kłopotów" - czytamy w depeszy AP.
AP cytuje Gronkiewicz-Waltz, która mówiła, że chciała powstrzymać "ekstremistyczne przekazy", które pojawiały się na marszach organizowanych w Warszawie co roku, 11 listopada.
Agencja przypomina, że w ubiegłym roku, niektórzy uczestnicy marszu nieśli bannery mówiące o "Białej Europie", a także prezentowali symbole takie jak krzyż celtycki. "Doszło także do aktów przemocy wobec kontrdemonstrantów" - pisze amerykańska agencja.
AP przypomina też, że w PE uczestników Marszu Niepodległości określono mianem "faszystów", co wywołało oburzenie ze strony polskiego rządu, który podkreślał, że większość uczestników maszu szło pod biało-czerwonymi flagami. Agencja pisze, że większość polityków obozu rządzącego chwaliła marsz jako wyraz patriotyzmu.