Nazywano go „człowiekiem z lodu". Sam o sobie twierdził z dumą: „Jestem najgorszym koszmarem, jaki może się przyśnić". Był jednym z najbrutalniejszych płatnych morderców w historii. Wykonywał swój zawód z pasją i zaangażowaniem. Wykazywał się dużą pomysłowością w poszukiwaniu nowych rodzajów śmierci, jaką zadawał ofiarom. Cenił sobie pistolety kaliber 22 z tłumikiem. Umiejętnie strzelał w głowę w taki sposób, by pocisk odbił się od wnętrza czaszki, zmieniając mózg w miazgę, nie robiąc przy tym bałaganu. Ostatecznie upodobał sobie truciznę. Była czysta i nie pozostawiała śladów.
Latami gromadził swój arsenał. Posiadał kolekcję ostrych noży, pistoletów, cyjanek i inne trucizny w przeróżnych formach. W zbiorach Kuklinskiego znajdowały się też szpikulce do rozdrabniania lodu, kusze, drut i garoty, a nawet granaty.
Trudno określić dokładną liczbę ofiar Richarda Kuklinskiego. Zmieniała się w trakcie śledztwa. Sam przyznawał, że było to od 50 do 100 osób. W miarę rozwijania się jego opowieści ta liczba rosła. Prawdopodobnie w ciągu 30 lat uśmiercił około 200 osób. Wiele zgonów wyglądało na atak serca, więc nigdy nie trafiły do kartotek policji. W szczytowym okresie kariery Iceman mordował po kilka osób miesięcznie. Dokładna liczba jego ofiar pozostaje tajemnicą, którą zabrał ze sobą do grobu.
Tyran i dewotka
Richard Kuklinski urodził się 11 kwietnia 1935 r. w Jersey City w stanie New Jersey w ubogiej irlandzko-polskiej rodzinie robotniczej. Był drugim z trójki dzieci Stanleya (Stanisława) i Anny Kuklinskich. Ojciec Richarda przybył do Stanów Zjednoczonych z Warszawy, a Anna McNally z Dublina. Matka wychowała się w sierocińcu prowadzonym przez surowe zakonnice. Była ofiarą ich brutalności, a w wieku dziesięciu lat została zgwałcona przez księdza. Miała typowy syndrom ofiary. Wyszła za porywczego mężczyznę i nigdy nie potrafiła obronić przed nim ani siebie, ani swoich dzieci. Przyszłego męża poznała na potańcówce przy kościele. Pobrali się trzy miesiące później, w lipcu 1925 r. Stan pracował na kolei, Anna zajmowała się domem.
Ojciec Richarda był alkoholikiem i często brutalnie znęcał się nad rodziną. Nie była to zwykła przemoc domowa. Stanley balansował na granicy zabójstwa, aż w końcu przekroczył tę linię. Richard był świadkiem i ofiarą wielu domowych bijatyk, atakowania nożem domowników, a gdy miał pięć lat, na jego oczach ojciec zakatował pasem na śmierć starszego brata Floriana. Stanley kazał żonie zadzwonić do szpitala z informacją, że chłopak miał nieszczęśliwy wypadek. Lekarze postanowili dać temu wiarę i oprawca uniknął kary.