Katastrofa Lion Air - zawiniła maszyna, czy procedury?

Boeing 737 MAX8 indonezyjskich linii Lion Air jeszcze przed wypadkiem miał problemy. 29 października maszyna wpadła do morza po starcie z Bali w rejsie do Dżakarty.

Aktualizacja: 03.11.2018 09:55 Publikacja: 03.11.2018 09:43

Katastrofa Lion Air - zawiniła maszyna, czy procedury?

Foto: AFP

W katastrofie rejsu JT610 zginęło 189 osób, wszyscy którzy znajdowali się na pokładzie. Trwa wyławianie szczątków ofiar, udało się również znaleźć czarną skrzynkę, na której nagrane zostały ostatnie rozmowy pilotów przed tym, jak boeing spadł do morza.

Czytaj także: Nowy samolot, ale się rozbił

Jak ujawnił Reuter maszyna miała już problemy dzień wcześniej. Wtedy pilot zwrócił się z prośbą o zezwolenie na powrót na lotnisko na Bali. Potem jednak zmienił zdanie i kontynuował rejs do Dżakarty. Co ciekawe, także kapitan tragicznego w skutkach rejsu chciał zawrócić na lotnisko Denpasar, z którego wystartował, nie powiedział jednak z jakiego powodu. Ostatecznie on również jednak kontynuował lot.

Okazało się, że problemy techniczne z B787 MAX8, który jest w tej chwili jedną z najlepiej sprzedających się maszyn Boeinga, powtarzały się od jakiegoś czasu. Pasażerowie, którzy lecieli tym samolotem mówią o częstych zmianach pułapu lotu - potwierdzają to systemy śledzenia lotów. Odczyty z flightradar24 wskazują, że podczas jednego rejsu samolot po osiągnięciu wysokości 2056 stóp, zeszedł na 1475 stóp, po czym ponownie wzniósł się, tym razem na 5400 stóp.

Tymczasem oficjalna informacja indonezyjskich władz lotniczych mówi o „kłopotach z odczytem prędkości z jaką leciała maszyna". Lion Air wcześniej wymienił pracowników obsługi technicznej. Jednocześnie przewoźnik poinformował, że na pokładzie lotu JT610 znajdował się także pracownik techniczny, właśnie z powodu sygnalizowanych wcześniej kłopotów.

B737 MAX8 wszedł do floty Lion Air w lipcu 2018 roku, a pierwszy rejs wykonał 14 sierpnia. Wypadek w Indonezji jest pierwszym przypadkiem, kiedy ten typ maszyny produkowanej od 2017 roku zwiódł. Linia jest największym operatorem MAX-ów. W przyszłości jej flota ma składać się z 250 takich maszyn - jej całkowity portfel zamówień, to 446 samolotów. Wiadomo że pilot tragicznego rejsu miał wylatane 6 tysiecy godzin, a prezes przewoźnika Rudy Lumingkewas zapewnił, że nie ma mowy, aby uziemiać flotę MAX-ów.

Boeing zadeklarował wszelką pomoc w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. W komunikacie zaznaczono jednak, że śledztwem zajmują się indonezyjskie władze lotnicze.

W katastrofie rejsu JT610 zginęło 189 osób, wszyscy którzy znajdowali się na pokładzie. Trwa wyławianie szczątków ofiar, udało się również znaleźć czarną skrzynkę, na której nagrane zostały ostatnie rozmowy pilotów przed tym, jak boeing spadł do morza.

Czytaj także: Nowy samolot, ale się rozbił

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Transport
Katastrofa w Baltimore. Zerwane łańcuchy dostaw, koncerny liczą straty
Transport
Nowy zarząd Portu Gdańsk. Wiceprezes z dyplomem Collegium Humanum
Transport
Spore różnice wartości inwestycji w branżach
Transport
Taksówkarze chcą lepiej zarabiać. Będzie strajk w Warszawie
Transport
Trzęsienie ziemi w Boeingu. Odchodzą dwaj prezesi