Okazuje się, że śmiertelna kombinacja mocnego zgryzu i potężnego zestawu kłów pozwalała olbrzymim drapieżnikom na rozdrabnianie kości ich ofiar na proszek.

  Kości  zawierają odżywczy szpik i sole fosforanowe, ale aby uzyskać do nich dostęp, większość drapieżników musi być w stanie tak zacisnąć szczęki, aby zmiażdżyć zębami gęstą zewnętrzną warstwę ochronną kości.

Najlepiej robią to mięsożerne ssaki, w szczególności hieny i szare wilki.

Jednak żadne ze znanych nam żyjących gadów nie potrafią miażdżyć w ten sposób kości, ponieważ ich górne i dolne zęby nie pasują do siebie, a szczęka nie zamyka się w taki sposób, żeby działać jak dziadek do orzechów.

 Zamiast tego, większość współczesnych gadzich  drapieżników połyka kości ofiar w całości, aby w wyniku wolnego trawienia uzyskać składniki odżywcze.

Tyranozaury również nie miały tak zwanych zębów okluzyjnych. Jednak skamieliny sugerują, że dinozaury w jakiś sposób potrafiły proszkować kości swoich ofiar.

Paul Gignac i Gregory Erickson  przetestowali siłę ugryzień jedynych żyjących krewnych dinozaurów, czyli ptaków i krokodyli. Ekstrapolując z tych dowodów, naukowcy oszacowali siłę ugryzienia T.Rexa na około 8000 newtonów (ponad dwa razy silniejszym od siły ugryzienia krokodyli, najsilniejszego ze wszystkich żywych zwierząt). Nacisk zębów tych drapieżnych dinozaurów mógł wywierać na końcówkach szczęk do 3000 megapaskali, co powodowało, że kości pękały jak słone paluszki.